_______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 30.10.1992. nr 48 _______________________________________________________________________ W numerze: Jerzy W. Rudzki - Koncert w Sopocie Jerzy Remigioni - Willy Brandt Jerzy Karczmarczuk - Von Stauffenberg - wzor dla Polakow? Jerzy Ciechanowicz - Polska uczynila mnie dojrzalym - rozmowa z Sante Graciottim Maciek Cieslak - Dostrzezone - rozwazone _______________________________________________________________________ [Od red.] Gdyby nie jeden Maciek, dzisiejszy numer bylby zdominowany przez Jerzych :-). Maciek swiezo powrocil z Polski, nie mamy wiec uczucia, ze madrzymy sie na tematy geograficznie dalekie. Jurek K-uk (sam aktualnie w Polsce) relacjonuje poza tym dyskusje z "Gazety Wyborczej" na temat Stauffenberga, ktora wydaje sie byc podobna do bulwersujacej sprawy Kulklinskiego. Na poczatek zas mamy cos z show-businessu. [J.K-ek] _______________________________________________________________________ Jerzy W. Rudzki (dziennikarz, Alexandria, VA) KONCERT W SOPOCIE ================= Zazwyczaj nie nudze sie biernie, ale po "O Walesie rappem" ("Spojrzenia" nr 45) odpowiadam na apel postanowiwszy spojrzec przelotnie na jeden z koncertow tegorocznego festiwalu sopockiego, ktory obejrzalem w TVP. Wsrod laureatow Bursztynowego Slowika za tak zwany caloksztalt znalezli sie m. in. Tadeusz Nalepa i Czeslaw Niemen. Ten pierwszy przypomnial kilka swych przebojow mojej wczesnej mlodosci ("Jak ladnie ci w tej sukni", "Noca puka ktos") i sluchalo sie z przyjemnoscia, choc glos juz nie ten. Ten drugi natomiast usilowal - nie po raz pierwszy zreszta - stworzyc wrazenie czlowieka - orkiestry. Czlowiek byl, lecz orkiestra odmawiala posluszenstwa. Nieustannie krecil potencjometrami (nie mylic z uderzaniem w klawisze czy przyciskaniem guzikow syntezatorow i generatorow dzwieku) i odnosilem wrazenie, ze w ten wlasnie sposob usilowal przekonac publicznosc o niezwyklej wadze swych czynnosci na scenie. Byl tym zajeciem pochloniety tak wysoce, ze w pewnym momencie zapomnial przyblizyc do ust niesforny mikrofon co raz oddalany i przyblizany reka mistrza. Ukoronowaniem wystepu Niemena byl numer z ordynarnego playback'u. Niestety nie zaspiewal "Pod Papugami" ani niczego z Norwida. Gwozdziem programu owego wieczoru byl jednak wystep piosenkarza, ktorego godnosci juz dzis nie pomne. Zapowiedzial, ze wykona tylko jeden utwor, ktory zadedykowal Johnowi Lennonowi, po czym odspiewal zlym glosem i rownie dobra angielszczyzna "Imagine". Zadalem sobie pytanie, ktorego nie zadali sobie chyba organizatorzy: Po co? Najbardziej autentyczny owego wieczoru byl bez watpienia Kazik Staszewski. Jego "Jeszcze Polska" wyraznie wprawila w zaklopotanie konferansjerow w osobie p. Niedzwieckiego i slodkiej panienki z londynskiej MTV. Tekst, ktorego autorem jest - jak wynika z opisu kasety zakupionej najzupelniej legalnie - SHPENYAGAH, uwazam za godny przytoczenia. Specjalnie dla entuzjastow Kazika - rowniez CYRK. Oba spisalem z tasmy. JESZCZE POLSKA -------------- Popatrz dookola ile brudu na ulicy jacy ludzie sa zniszczeni jacy oni umeczeni a nocami pod domami stoja brudne prostytutki boje chodzic sie po nocy tyle teraz jest przemocy te kobiety co pracuja dni i noce po fabrykach ci mezczyzni ktorzy topia swoja rozpacz w tanich winach nie widzacy ladnych rzeczy, dla nich nie ma ladnych rzeczy popatrz, popatrz dookola i nie staraj sie zaprzeczyc te parkingi hotelowe z zebrzacymi dzieciakami szczesciem ich jest umyc auto z niemieckimi numerami taksowkarze w samochodach graja w karty za pieniadze wyczekuja cale zycie na swojego dobroczynce te widoki nienormalne dla nas przeciez sa normalne juz jestesmy nienormalni Coscie skurwysyny uczynili z ta kraina pomieszanie katolika z mania postkomunistyczna ci modlacy sie co rano i chodzacy do kosciola chetnie by zabili ciebie tylko za ksztalt twego nosa juz ruszyly wody z gory do jeziora zatrutego do jeziora nienawisci domu smoka pradawnego w kazdym jednym towarzystwie tylko mowa o pieniadzach przedsiebiorcy sie bogaca ale coraz brudniej w kiblach na ulicy pod palacem smrod handlarzy sie unosi pija pluja i rzygaja i sprzedaja w miedzyczasie na plandekach i gazetach lezy scierwo zabrudzone a na stolach czekolada razem z piwem przywieziona te kobiety co pracuja az po dwunasta godzine aby kupic troche chleba i wyzywic swa rodzine to poczatek konca coscie skurwysyny uczynili z ta kraina gdzie te tlumy brudnoszare ida latem wiosna zima i mijaja samochody z wytluczonymi szybami i nie patrza na zebrzacych z wyciagnietymi rekami te kobiety co wracaja po katordze swej do domu wlosy kurzem posklejane czeka na nie pani w domu hej to jedzie twoj autobus i czerwony jego kolor a ty mowisz byl czerwony teraz tylko smrod i odor czemu w lecie tutaj w tlumie wszyscy strasznie smierdza potem i nie myslec chca samemu maja juz gotowe zwroty na ulicy i w mieszkaniach koktail ksiedza z przewodnikiem kto nie cierpial za komuny teraz jest po prostu nikim o czym chcial powiedziec pyta pani od polskiego chcial pokazac nierownosci kapitalizmu wczesnego to bogaci i biedni bogaci i biedni bogaci i biedni coscie skurwysyny uczynili z ta kraina czas idzie od wiekow plynie i nie zatrzymasz go sila glupia duma narodowa i kompleksy od stuleci brudne twarze z wasikami ci agresywni frustraci te kobiety umeczone kiedy noc na niebie swieci stoja jeszcze na swych nogach piora rzeczy swoich dzieci starszy czlowiek w barze mlecznym je kartofle z ogorkami cale zycie tyral w hucie a do huty dokladali cala jego ciezka praca wszystko bylo chuja warte gdyby lezal cale zycie mniejsza czynilby on strate w starej czesci tego miasta prosza chorzy o jalmuzne gdy juz maja ile trzeba to kupuja heroine a nocami pod domami okradane samochody boje chodzic sie po nocy tyle teraz jest przemocy to przepowiedziane przepowiedziane przepowiedziane popatrz dookola ile brudu na ulicy jacy ludzie sa zniszczeni jacy oni umeczeni w samochodach przy chodnikach z lustrzanymi okularami siedza grozni i ponurzy z gazowymi naganami tu zlodzieje okradaja wszystkich ktorzy sie ruszaja i nie mysla o policji bo ci teraz spowiedz maja czasy rodza sie na nowo o piecdziesiat lat za pozno eksperyment wykonany lecz niestety nie udany a wiec powrot do przeszlosci chwytac to co juz ucieklo i wymyslic sobie niebo i wymyslic innym pieklo popatrz na ulice jaka rzeka naprzod plynie w samochodzie przy chodniku zaplacono juz dziewczynie dzien juz ma sie ku koncowi noc zakryje wszystkie brudy widac bedzie mniej wszystkiego tylko bicie lezacego juz umiera ta kraina tego nikt juz nie powstrzyma juz umiera ta kraina juz umiera ta kraina tego nikt juz nie powstrzyma juz umiera ta kraina juz umiera ta kraina tego nikt juz nie powstrzyma juz umiera ta kraina juz umiera ta kraina tego nikt juz nie powstrzyma juz umiera ta kraina czesc czesc czesc czesc CYRK ---- nareszcie wolni moi drodzy koledzy zjechal cyrk z zapasnikami wysiadajcie i patrzajcie a zaczniecie klaskac sami moi drodzy koledzy dzisiaj pierwszym pojedynkiem beda walczyc na arenie katolik z elektrykiem mysle bedzie wielka walka wysluchajcie co wam mowie oni obaj preza torsy we wspanialej sa formie moi drodzy koledzy zaraz wszystko sie zaczyna pod dachem namiotu introdukcja pianina introdukcja pianina ten starszy jeczy wolno mowi jakie sa przyczyny jedno wiem na pewno on nie wacha kokainy mlodszy tyje z dnia na dzien ale wy sie nie bojcie to oznacza, ze przed walka sie odzywia znakomicie a w mym domu syn spi gdy wraca ze szkoly zona pranie pierze a gazeta lezy lecz na dole w sklepie jest coraz lepiej i bedzie jeszcze lepiej kielbasy coraz wiecej w gazecie prognozy temperatura wznosi sie stary sie krztusi gdy mlody go dusi lecz na dole w sklepie jest coraz lepiej i bedzie jeszcze lepiej gorzaly coraz wiecej juz chwycili sie za bary ile tluszcza ma radosci czego sie nie robi dla ludnosci przyjemnosci w naszym cyrku jeszcze dzisiaj walcza inni zapasnicy jest ich tylko kilku kazdy moze to policzyc jeden troche silny tylko buzke ma dziecinna i trzej inni jeszcze na arenie sie zmieszcza lecz na dole w sklepie jest coraz lepiej i bedzie jeszcze lepiej kielbasy coraz wiecej a piatek wyplata bedzie swietna zabawa az przepelni sie czara glowa spadnie z zegara lecz na dole w sklepie jest coraz lepiej i bedzie jeszcze lepiej, gorzaly coraz wiecej moi drodzy koledzy co za tumult jest w namiocie tluszcza placi i wymaga a tu stary przegral szybciej niz sie wszyscy spodziewali i popadli w stan histerii na widowni pod dachem nowi ciesza sie niewierni bo w ich domu syn spi gdy wraca ze szkoly zona pranie pierze a gazeta lezy lecz na dole w sklepie jest coraz lepiej i bedzie jeszcze lepiej, gorzaly coraz wiecej a w gazecie prognozy sie sie sie nie sprawdzily stary sie zakrztusil gdy mlody go dusil lecz przyjechal z oddali piekny mlodzian w stali obiecal ze da wiecej kielbasy i pieniedzy Jerzy W. Rudzki _______________________________________________________________________ Jerzy Remigioni WILLY BRANDT ============ Przed ok. dwoma tygodniami prasa calego swiata doniosla o smierci Willy Brandta, bylego kanclerza Republiki Federalnej Niemiec, laureata pokojowej nagrody Nobla w 1971 roku. Byla to postac niecodziennego kalibru i jako taka, sadze, warta paru slow, ktorymi chce podzielic sie ze wspolczytelnikami "Spojrzen". Nie bede tu przytaczal calego zyciorysu, ktory byl publikowany w wielu czasopismach, jak rowniez na Clarinecie. Mimo to warto podkreslic, ze zyciorys ten byl jak na Niemca tego pokolenia (rok urodzenia 1913) bardzo nietypowy. Przede wszystkim przez to, ze Brandt, jeszcze pod swoim pierwszym nazwiskiem Herbert Frahm, zdecydowal sie opuscic Niemcy zaraz po dojsciu Hitlera do wladzy. Nie mial tam zreszta czego szukac, byl czlonkiem jednej z bardziej radykalnych partii Republiki Weimarskiej, mial wiec wszelkie szanse wyladowac w pierwszym rzucie w Dachau. Mimo swej lewicowosci nie byl jednak komunista i nie udal sie do Mekki czyli Moskwy, jak n.p. Ulbricht czy Pieck, lecz wyemigrowal do Norwegii. Pod przybranym nazwiskiem Brandt przezyl - nierozpoznany - w Norwegii najazd hitlerowski, zas reszte wojny przetrwal w Szwecji. Jako obywatel Norwegii przyjechal do Niemiec sprawozdawac proces norymberski. Juz jednak w 1947 roku zrezygnowal z paszportu norweskiego i powrocil do obywatelstwa niemieckiego, od razu aktywnie wlaczajac sie w nurt polityki jako socjaldemokrata. Zostal bliskim wspolpracownikiem i protegowanym pierwszego przewodniczacego powojennej SPD, Schumachera, ktory ulatwil mu bardzo szybka kariere w hierarchii partyjnej, a nastepnie wybor na burmistrza Berlina Zachodniego. Stanowisko to Brandt obejmowal w nielatwych latach 1957-1966. Zachowalo sie w pamieci jego zdjecie z Johnem Kennedym, kiedy ten ostatni oswiadcza `Ich bin ein Berliner'. Juz w 1961 roku Brandt byl kandydatem SPD na kanclerza RFN, ale czasy nie dojrzaly jeszcze do dojscia tej partii do wladzy - od 1949 roku przy rzadach nieodmiennie byla CDU/CSU, najpierw pod przywodztwem Adenauera, a po odejsciu tegoz na emeryture - Ludwiga Erhardta. W 1965 roku Brandt przegral kolejne wybory - kanclerzem zostal chrzescijanski demokrata Kurt Georg Kiesinger - dosc obslizgla postac, byly czlonek i funkcyjny propagandzista NSDAP. Glownym zarzutem wobec Brandta bylo to, ze w krytycznym momencie `zdradzil ojczyzne' udajac sie na wygnanie, zamiast walczyc w szeregach Wehrmachtu (echa starej teorii "Dolchstossu" czyli ciosu w plecy jako przyczyny kleski Niemiec w I Wojnie). Oczywiscie nie wspominano o tym, ze szans na sluzbe w armii Brandt nie mial zadnych - w najlepszym razie przezylby 12 lat w kacetach jak Honecker (ten ostatni ostal sie przy zyciu tylko za cene zostania kapusiem Gestapo). Juz w 1966 roku jednak nastapil kryzys w rzadzacej koalicji CDU/CSU/FDP i CDU/CSU zmuszona byla podzielic sie wladza z SPD. Brandt zostal wicekanclerzem i ministrem spraw zagranicznych w rzadzie tzw. `wielkiej koalicji', po kolejnych zas trzech latach nastapil wielki moment w jego zyciu - SPD wygrala wybory i byla w stanie po raz pierwszy sformowac rzad (w koalicji z FDP, ktorej przewodniczacy, Scheel, zostal wicekanclerzem i ministrem spraw zagranicznych). Otoz ten wlasnie duet Brandt-Scheel zdecydowal sie na otwarcie RFN na wschod, w tym Polske. Poprzednie rzady trzymaly sie sztywno tzw. doktryny Hallsteina, ktora zakladala, ze RFN jest jedynym panstwem niemieckim, w zwiazku z tym nie moze utrzymywac stosunkow z zadnym krajem uznajacym NRD (z wyjatkiem ZSRR, z przyczyn raczej pragmatycznych). Brandt i Scheel twierdzili, ze nie rezygnuja ze zjednoczenia Niemiec, ale jest to perspektywa na tyle odlegla, ze nalezy wykazac pragmatyzm i realizm. W latach 1970-72 nastapila seria negocjacji zakonczonych podpisaniem ukladow ze wszystkimi panstwami komunistycznej czesci Europy. Na poczatku grudnia 1970 roku Brandt i Scheel przybyli do Warszawy. Wizyte te poprzedzily wielomiesieczne negocjacje, ktore prowadzili dyplomaci, a zwlaszcza Egon Bahr. Ich final byl podobno bardzo dramatyczny i wielokrotnie grozilo zerwanie rozmow, ale w koncu uklad miedzy PRL i RFN, zastepujacy formalnie uklad pokojowy konczacy dla Polski II Wojne Swiatowa, zostal podpisany. Znajoma osoba, ktora byla obecna podczas negocjacji, twierdzila nieco zlosliwie, ze bylo to mozliwe tylko dzieki temu, ze Brandt zakochal sie w Gomulce (z wzajemnoscia). Wizyta Brandta w Warszawie przeszla do historii jeszcze z jednego powodu: pamietam jak dzis, gdy w ramach zaplanowanego przez protokol zlozenia wienca pod pomnikiem Bohaterow Getta Brandt wykonal gest do protokolu nie nalezacy: ukleknal ze spuszczona glowa i tkwil w tej pozycji kilka minut. Byl to symbol nad symbole: oto Niemiec, ktory osobiscie za zbrodnie hitlerowskie w zadnej mierze nie byl odpowiedzialny, odbywal jako kanclerz swego kraju pokute zarowno wobec Zydow, jak i Polakow. Nie trzeba dodawac, ze `Ostpolitik' Brandta nie cieszyla sie poczatkowo wielka popularnoscia w Niemczech, wymagala wiec olbrzymiej smialosci. Wiazala sie bowiem z uznaniem realiow powojennych, a zwlaszcza podzialu kraju i utraty jego terytoriow wschodnich. Polityka socjaldemokracji niemieckiej wobec krajow wschodnioeuropejskich, zwlaszcza za rzadow nastepcy Brandta, Helmuta Schmidta, tez nie zawsze spotykala sie z uznaniem opozycji w tych krajach. Wielokrotnie zdarzalo sie slyszec opinie, ze nawiazujac coraz ciasniejsze stosunki z tymi krajami, jak rowniez NRD, Niemcy Zachodnie legitymizowaly rzadzace nimi rezimy i utrwalaly je. Ba, chodzily rowniez pogloski, jakoby Brandt byl agentem sowieckim, co jakby mialo pewne uzasadnienie z powodu jego dzialalnosci w mlodych latach. Mysle, ze tak naprawde dylemat ten pozostal nierozwiazany: jak dalece `Realpolitik' Brandta utrwalala rezimy komunistyczne, a w jakim stopniu poprzez ulatwienie kontaktow miedzyludzkich przyczynila sie do ich upadku. Zebraloby sie argumentow na poparcie obu hipotez. Piszacy te slowa ma swoje zdanie, dosc egoistyczne: gdyby nie ta polityka, zapewne nie bylby w stanie ich pisac w Bundesrepublice, ktora dosc szybko w latach 70-tych stala sie krajem wyjazdowym numer 1 dla Polakow. Mysle jednak, ze malo osob podwazy zaslugi Brandta dla rozwiazania sprawy bodaj najwazniejszej dla Polski, niezaleznie od rezimu, ktory nia w danym momencie rzadzil: ustabilizowania granic i pozbycia sie poczucia niepewnosci wobec intencji Niemiec. Pamietajmy, ze komunisci generalnie, a Gomulka w szczegolnosci, celowali w uzywaniu straszaka na spoleczenstwo polskie: przyjdzie Hupka - Czaja i zabierze wam polowe Polski, wiec lepiej trzymajcie sie naszej, czyli komunistycznej, spodnicy. Argumenty te byly wprawdzie w uzyciu jeszcze dlugo w latach 70-tych, a odzyly w stanie wojennym, ale mysle, ze coraz mniej ludzi w nie wierzylo. Jezeli ktos wierzyl w teorie, ze Brandt byl agentem, to jego upadek powinien tym przekonaniem zachwiac: osobisty jego sekretarz o pieknym hugenockim nazwisku Guillaume okazal sie kapitanem wywiadu NRD. Brandt wyciagnal w tego wlasciwe konsekwencje: podal sie do dymisji, choc wlasciwie nie musial. Odtad poswiecil sie pracy wewnatrz swojej partii i lojalnym popieraniu kolejnego socjaldemokratycznego kanclerza, Helmuta Schmidta. W tym schylkowym okresie kariery mialem okazje widziec go kilkakrotnie, gdy przemawial na roznych wiecach wyborczych SPD. Nie bylem nim zachwycony: byl klasycznym demagogiem jesli chodzi o styl i forme przemowien, choc niekoniecznie jesli chodzi o tresc. Dosc humorystyczne bylo nasladowanie go przez kolejnego, niefortunnego kandydata SPD na kanclerza, Hansa-Joachima Vogla, ktory sprawial bardzo prostoduszne wrazenie i nijak sie na demagoga nie nadawal. Ale jak widac magia Brandta ciagle jeszcze dzialala. Jakimi slowy zamknac by ten nekrolog? W moim pojeciu Brandt byl czlowiekiem, dzieki ktoremu pojecie `lewicy', tak ostatnio wsrod rodakow niepopularne, zachowalo w znaczeniu `socjaldemokracja' swoj wlasciwy i pozytywny wydzwiek. Byl tez politykiem, ktory udowodnil, ze demokracja jest systemem politycznym, ktory znalazl w powojennych Niemczech nie tylko racje bytu, ale wrecz popularnosc. I byl czlowiekiem nieprzecietnej odwagi. Jerzy Remigioni _______________________________________________________________________ Jerzy Karczmarczuk STAUFFENBERG - WZOR DLA POLAKOW? ================================ "Gazeta Wyborcza" z 30 sierpnia br. przynosi ciekawa polemike miedzy Januszem Roszkowskim, a Andrzejem Szczypiorskim. Temat jest raczej ponurawy i denerwujacy. Otoz w 48 rocznice nieudanego zamachu na Hitlera, w "Wilczym Szancu" w Gierlozy pod Olsztynem odslonieto tablice pamiatkowa ku czci pulkownika Klausa Schenka von Stauffenberga i innych zamieszanych w zamach czlonkow niemieckiego ruchu oporu. Tekst tablicy zawieral slowa: `(...) Zarowno on, jak i wielu innych, ktorzy stawiali opor dyktaturze hitlerowskiej zaplacilo za to zyciem'. Janusz Roszkowski ostro zaprotestowal. Stwierdzil, ze tablica jest moralnie podejrzana, a napis falszywy, gdyz istota zamachu na Hitlera nie byla walka z dyktatura, a proba ratowania resztek Niemiec przed anihilacja. Roszkowski nie umniejsza heroizmu czynu oficera, ale glebsza motywacje zamachu wiaze z chlodna kalkulacja wyzszej kadry oficerskiej - gdyby sie udalo pozbyc Hitlera i jego otoczki, rozmowy z aliantami wygladalyby inaczej i warunki pokoju bylyby lepsze. Zamachowcy byli wysoko awansowanymi zolnierzami i realizatorami kampanii wojskowych Hitlera. Roszkowski zadaje pytanie, czy dopiero w polowie 1944 r. zdali sobie sprawe z ich zbrodniczosci? Ich polityczny program zreszta nie pozostawial wiele zludzen, np. co do przyszlego miejsca Polski. Nie umniejszajmy bohaterstwa von Stauffenberga, dobrze. Ale czy musimy stawiac go na rowni np. z Hubalem, powstancem warszawskim, czy zolnierzem spod Monte Cassino? Oni tez `stawiali opor'. No a gdyby zamach sie udal? Roszkowskiemu nasuwa sie smutna refleksja: `Korzysc' bylaby taka, ze w rokowaniach Niemcy mieliby wiecej glosu. Ale Polska i tak juz byla pod dominacja ZSRR. Ziemie wschodnie juz byly oddane. Wiec moze `tylko' stracilibysmy granice na Odrze i Nysie... A potem autor listu stwierdza: malo pisze i mowi sie o Niemcach, ktorzy od poczatku walczyli z Hitlerem. Zwlaszcza teraz, wiadomo przeciez, ze ofiara rezimu padli przede wszystkim niemieccy socjaldemokraci i komunisci. Ernst Thaelmann zostal uwieziony juz w 1933, a w 1944 w Buchewaldzie go zamordowano. Nawet Honeckerowi nikt nie zabierze hitlerowskiego wiezienia, az do 1945. Willy Brandt, Herbert Wehner i inni socjaldemokraci dzialali z zewnatrz i wewnatrz. Wielu zginelo. To oni walczyli z dyktatura, a nie grupa von Stauffenberga. Janusz Roszkowski konczy swoj list wyrazami obawy: wedlug Gazety tuz przed uroczystoscia odsloniecia tablicy ku czci plk. von Stauffenberga usunieto stamtad plansze ilustrujace zbrodnie niemieckiego nazizmu. Jest to dosc grozny sygnal, w koncu "Wilczy Szaniec" byl miejscem wydawania ludobojczych rozkazow, a nie tylko zamachu. I tyle. Odpowiedzial mu znany publicysta i pisarz Andrzej Szczypiorski, u ktorego redakcja zamowila nie list, a czterokrotnie dluzszy artykul. Choc Szczypiorskiego cenie (a Roszkowskiego prawie nie znam), ten artykul mnie zdenerwowal. Nie za sprawe von Stauffenberga, co do ktorej nie mam jasnego zdania. Otoz artykul ten moglby byc znacznie krotszy, ale Szczypiorski postanowil przy okazji rozprawic sie z Roszkowskim metodami ponizej pasa. W skrocie: wedlug Szczypiorskiego (doslowny cytat) `Roszkowski powtarza stary, ale nieprawdziwy schemat sowieckiej propagandy i historiografii, jakoby tylko komunisci przeciwstawiali sie wodzowi Trzeciej Rzeszy'. Czytamy rowniez, ze Roszkowski popelnia blad myslenia w kategoriach politycznego monopolu, ze buduje swoj tekst na stereotypach, ktore oszukanczo bazuja na tym, ze zawieraja jakis pozor prawdy, ze `kwalifikuje czyn von Stauffenberga z tej jedynie slusznej perspektywy, jaka jeszcze niedawno byla obowiazujaca i byla chroniona przez caly aparat panstwa' itp. Ze wspomnienie Hubala `jest zalosnym nieporozu- mieniem wynikajacym z dziesiecioleci komunistycznej indoktrynacji'. Wiec usunmy te cwierc artykulu, zapomnijmy znanemu pisarzowi, internowanemu podczas stanu wojennego, interesujacy sposob cytowania przeciwnika: `tylko komunisci', podczas gdy Roszkowski pisze `przede wszystkim komunisci i socjaldemokraci' i w ogole nie probujmy zadawac retorycznego pytania: <> tylko przyjrzyjmy sie jego racjom sine ira et studio. Szczypiorski uwaza, ze porownywanie von Stauffenberga z polskimi zolnierzami, czy powstancami jest kompletnie chybione, ze jest to wrecz zalosne nieporozumienie. Wojna z Niemcami to byla jedna sprawa, moralnie dla nas oczywista. Ale stopien zyczliwosci dla Polski nie jest zadna miara patriotyzmu von Stauffenberga. Zamach jest swiadectwem NIEMIECKIEGO patriotyzmu, jest heroizmem o wymiarze antycznym, gdyz 20 lipca, gdy pulkownik uruchamial zapalnik bomby, to wcale nie byl w porzadku z samym soba, ani z milionami swoich towarzyszy broni, wraz z ktorymi slubowal wypelniac rozkazy wodza. Nieprawda jest, jakoby wyzsza kadra dopiero w 1944 r. zaczela rozwazac usuniecie Hitlera. Juz w 1938 mieli takie pomysly. Junkierska generalicja pogardzala Hitlerem, uwazala go za awanturnika i w koncu zaczela mu zazdroscic ewidentnych sukcesow, i wewnetrznych, pokojowych, i we wczesnych stadiach wojny. A w dodatku Hitler zjednal sobie poparcie znacznej czesci niemieckiego swiata pracy i klasy sredniej, dzieki populistycznemu programowi sprawiedliwosci spolecznej. Wiec zaufania i poparcia zawodowych wojskowych o pruskiej, arystokratycznej proweniencji Hitler nie uzyskal do konca zycia. Szczypiorski zauwaza dalej, ze Trzecia Rzesza niezaleznie od oporu sil demokratycznych otaczona byla atmosfera pewnej wyrozumialosci, jako przeciwwaga dla straszliwych eksperymentow z zakresu inzynierii spolecznej realizowanych w Sowietach. Ale Hitler i tak wszystkich oszukal, lacznie ze Stalinem. Szczypiorski przyznaje, ze po wybuchu wojny, gdy Hitler byl naczelnym wodzem, wielu generalow i oficerow dopuszczalo sie zbrodni wojennych, a niektorzy dowodcy Wehrmachtu byli przekonanymi nazistami, lecz stwierdza, ze tego typu zarzuty NIE odnosza sie do von Stauffenberga i innych spiskowcow. Dalej Szczypiorski prowadzi nastepujaca linie rozumowania: Nie da sie porownywac ruchu oporu w podbijanych panstwach i w Niemczech. W Rzeszy oznaczal wyrzeczenie sie wspolnoty losu z wlasnym narodem i czynna walke z wlasnym panstwem. Wbrew przekonaniu Roszkowskiego, wyzsi oficerowie sztabowi wcale nie musieli wiedziec, ze panstwo to prowadzi wojne w sposob barbarzynski i zbrodniczy. Zbrodnie byly maskowane, nawet Zydzi jadacy na smierc nie wiedzieli dokad jada... Moze zreszta wielu Niemcow nie chcialo o tym wiedziec? W koncu miliony ludzi w Sowietach tez nie chcialy wiedziec o pewnych sprawach, o zbrodniach malych i duzych. Wiec dla Niemca wychowanego w duchu i tradycji zolnierskiego honoru taki wybor byl rzecza straszna. Musial odrzucic wszystkie uwarunkowania i zwiazki z jego swiatem, aby uratowac wolnosc i godnosc w swiecie sklamanym, zlajdaczonym i przeniknietym zbrodnia. Musial sie wyrzec solidarnosci z wlasnym narodem, a takze swojej tradycji pruskiej, junkierskiej, wojskowej. Mial ocalic tylko jedno - sumienie i wolnosc czlowieka w mundurze niemieckiej armii. Wlasnie dlatego uratowal takze godnosc wielu innych. Von Stauffenberg potwierdzil istnienie prostego, a tylekroc wyszydzanego wzoru postepowania: Oto jest w czlowieku cos, co powinno dla niego znaczyc wiecej niz wlasne panstwo, a takze wiecej niz wlasny narod... Poczucie indywidualnej odpowiedzialnosci za wybor pomiedzy dobrem i zlem. * * * * * Staralem sie wiernie oddac tresc i ducha wypowiedzi. Cale cytaty ze Szczypiorskiego sa doslowne, bo to jest artykul takze i literacki, w ktorym pewna role gra styl. Przekonani? Bo ja sie drapie w glowe... Rzeczywiscie, przeciwnik Hitlera, antyczny heroizm. Cos mu sie od potomnosci niewatpliwie nalezy. Wlasciwie, to nalezaloby napisac na ten temat sztuke, nawet wiem jaki pisarz moglby sie za to zabrac. Pisarz polski, ktory jest teraz dosc popularny w Niemczech, gdyz obca jest mu idea wrogosci miedzy naszymi narodami i szczerze chce przyczynic sie do poprawy stosunkow miedzy Niemcami i Polakami, a to jest nam oczywiscie teraz bardzo potrzebne. Pisarz, ktory w jednej ze swych ostatnich ksiazek "Poczatek" (1986), ktorej glowna akcja dzieje sie podczas okupacji w Polsce, w srodowisku Zydow, przedstawia tylko dwoch Niemcow: anielskiej dobroci Niemco-Polaka, ktory wyciaga z gestapo, z rak swojego znajomego oficera Zydowke, oraz tego wlasnie oficera, ktory Zydowke wypuszcza, bo Niemcowi wierzyc trzeba, a potem spierze po mordzie zydowskiego donosiciela, ktory swoja wspolplemiennice wydal. (A potem i ten oficer marnie zginie wsrod bezimiennej sowieckiej dziczy i ow donosiciel marnie zginie zastrzelony w Getcie przez bezimienna Koniecznosc Dziejowa...) Dla pisarza owego cale zlo jest bezosobowe. Rezim. Takie potworne zjawisko meteorologiczne, do ktorego wiekszosc sie niestety musi dostosowac, wiec trudno ich winic, natomiast eksponowac nalezy postawy indywidualne, bohaterskie. Taka jest estetyka naszego pisarza. Ten indywidualizm przebija tez bardzo wyraznie w jego pamietnikach z obozu internowania ("Notatnik Stanu Wojennego", 1983). Slucham? Aha, zauwazamy, ze zaczynam zjezdzac na bok, ze co ta analiza tworczosci literackiej ma wspolnego z von Stauffenbergiem i jego zamachem? Slusznie! Ale ja sie pytam: a co ten antyczny heroizm i fakt, ze Hitlera nie lubiano, oj nie! ma wspolnego z celowoscia poswiecania von Stauffenbergowi tablicy pamiatkowej W POLSCE jako walczacemu z dyktatura? (Nie mowiac juz o poswiecaniu lukrowanej laurki na lamach najpoczytniejszego dziennika w Polsce.) To ja moze postawie jeszcze trzy pytania i zakoncze ten felieton. 1. Skad Andrzej Szczypiorski nabral przekonania, ze wyzsi oficerowie niemieccy mogli nie miec pojecia o zbrodniczym charakterze hitlerowskiej wojny? Przeczytal, czy wywnioskowal osobiscie? 2. Jak sie ma godnosc munduru niemieckiego i indywidualny wybor miedzy dobrem a zlem do tzw. kwestii zydowskiej, ktora dla kol o orientacji zblizonej do zamachowcow NIEWIELE sie roznila od, jakby to napisal pewien polski literat, `obowiazujacej, ktora byla chroniona przez caly aparat panstwa'? 3. Dlaczego ten tragizm wyboru byl jednak taki cholernie tragiczny? Przeciez wedlug tez Szczypiorskiego junkrzy i tak zadnego zaufania do Hitlera nie mieli, a to, ze w 1944 potwornie szkodzil, to juz nie ulegalo watpliwosci. A narod niemiecki? Przeciez ewidentnie zalezalo mu na wczesniejszym zakonczeniu wojny? A zreszta, czy oligarchia junkierska rzeczywiscie tak kochala narod niemiecki, ze von Stauffenberg zdradzil na rowni jednych i drugich? Jerzy Karczmarczuk ________________________________________________________________________ [Zycie Warszawy, 18-19.07.1992, przedruk Z. Pasek] Jerzy Ciechanowicz POLSKA UCZYNILA MNIE DOJRZALYM ============================== Rozmowa z prof. Sante Graciottim, polonista wloskim - Parafrazujac slowa Jana Zamoyskiego, ktory powiedzial niegdys o swych latach uniwersyteckich `Patavium me virum fecit' (Padwa uczynila mnie mezem), stwierdzil pan `Polonia me virum fecit' - to Polska uczynila ze mnie dojrzalego czlowieka. Jak to nalezy rozumiec? - Moge powiedziec, ze osiagnalem dojrzalosc zajmujac sie historia kultury i literatury polskiej, a wszystkie zagadnienia, z ktorymi po drodze sie zetknalem, sprawily, ze wraz z uplywem czasu rozumialem coraz lepiej nie tylko psychike Polakow i polska kulture, lecz takze najwieksze problemy kultury europejskiej. Takze to, co tkwi gleboko w psychice ludzkiej, np. zdolnosc Polakow do poswiecen - az do poniesienia najwyzszej ofiary - zycia. Zauwazylem, ze Polacy sa bardzo przecietni w zyciu codziennym, a gdy nadchodzi moment wazny, decydujacy w zyciu czlowieka czy ludzkosci, sa zdolni do najbardziej bohaterskich czynow. Kilka lat temu rola Polski byla decydujaca dla calej historii Europy. A jak sie przedstawia dzis? To sa dwa bardzo sprzeczne aspekty polskiej natury. Przez to wlasnie zrozumialem pewne wartosci, ktore my Wlosi jako narod zatracilismy, np. patriotyzm. We Wloszech w ogole nie mamy patriotyzmu. Jestemy ludzmi uniwersalnymi, brak nam zas poczucia patriotycznego. Tutaj natomiast istnieje patriotyzm polski, w ktorym zyja jednak pewne wartosci uniwersalne psychiki ludzkiej i kultury europejskiej. Ten patriotyzm wolnosciowy jest w rzeczywistosci ucielesnieniem najpiekniejszych aspektow kultury europejskiej. - Moze jednak ten typ patriotyzmu jest nieodlacznie zwiazany z brakiem owej uniwersalnosci, ku ktorej byc moze powinnismy zmierzac? - Pozornie sa to rzeczy sprzeczne. My zawsze balismy sie we Wloszech, ze patriotyzm moze byc przeszkoda dla uniwersalnosci, ale obcujac z polska kultura zrozumialem, ze mozna jedno i drugie ze soba laczyc. Patriotyzm, lub poczucie patriotyczne, moze byc ucielesnieniem pewnego aspektu wspomnianych walorow uniwersalnych. Kazdy narod zmierza ku tej uniwersalnosci swoja droga. Czasem mysle, ze my, Wlosi, tracilismy te wartosci uniwersalne dlatego, ze nie jestesmy patriotyczni. Utracilismy poczucie swojej tradycji narodowej. - A nie sadzi pan, ze patriotyzm polski, ze wzgledu na swoje obciazenia historyczne, ma juz forme nieco przebrzmiala i oddala nas od Europy? - Tu zawsze kryja sie niebezpieczenstwa, ktorych trzeba sie wystrzegac. Nalezaloby wiec wrocic do tych walorow, ktorymi zywila sie kultura polska w czasach minionych, przede wszystkim w czasach swego najwiekszego splendoru. - Znaczna czesc swoich badan poswiecil pan wlasnie europejskosci polskiego Renesansu. - O tym wlasnie przede wszystkim mysle. Polska nie byla wtedy prowincja humanizmu europejskiego. Byla jego centrum. Znajomosc polskiego humanizmu i polskiego renesansu jest do dzis podstawa dla zrozumienia caloksztaltu humanizmu europejskiego. Republikanizm polski czasow Renesansu byl unikalnym zjawiskiem w historii kultury europejskiej XVI wieku. Nie bylo wtedy absolutnie republikanizmu w Europie. A przeciez nie bylo zadnego pisarza w kregu humanistow europejskich, ktory nie wyglaszalby pochwal dawnego republikanizmu rzymskiego. Byly wiec pochwaly, ale nie bylo konsekwencji w praktyce. Polska natomiast dostarczala nam wtedy zywego przykladu republikanizmu. Rozumie sie, ze owa zlota wolnosc byla demokracja szlachecka, ale miala ona bardzo szeroki zasieg - byla to demokracja prawdziwa. Ogolnoeuropejskie idealy wlasciwe kulturze renesansowej - wolnosci, republikanizmu itp. - tutaj wlasnie znajdowaly odzwierciedlenie praktyczne w zyciu politycznym Polski. Ta cala kultura polityczna byla przesycona tymi idealami. Nawet ci, ktorzy byli zwolennikami krola, byli jednoczesnie zwolennikami demokracji szlacheckiej, tj, widzieli krola jako przedstawiciela takiej Rzeczypospolitej. Jest to wedlug mnie zjawisko unikalne, ktore urzeczywistnilo sie jedynie w Polsce. Drugi wazny element to tolerancja. Laski pisal na przyklad do Zygmunta Augusta skarzac sie i proszac o pomoc przeciw kurii rzymskiej, ktora nazwal nie "Sedes Apostolica Romana" (Rzymska Siedziba Apostolska), ale "Sedes Apostatica Romana" (odstepcza, przeniewiercza). Przyklad reformaty, ktory piszac do swego krola, gorliwego katolika, skarzy sie na kurie rzymska, nazywajac ja wykolejona kuria chrzescijanska, pokazuje do jakiego stopnia tolerancja byla wtedy rozwinieta. I znow w kolach humanizmu europejskiego chwalono tolerancje, ale tolerancji nie bylo - ani ze strony katolikow, ani ze strony protestantow. Byly natomiast przesladowania. Krew lala sie wszedzie. Polska natomiast byla schronieniem, gdzie wszyscy - luteranie, katolicy, kalwini, antytrynitariusze - zyli ze soba w pokoju. - Istnieje poglad, ze przyczyna owej tolerancji byl fakt, iz religijnosc Polakow jest dosc plytka, a zatem i zaangazowanie przesladowanie innowiercow niewielkie. - Absolutnie nie chce pochlebiac Polakom i historii polskiej kultury, wiem natomiast, ze niektorzy Polacy umieli takze umierac dla swojej wiary. Wiem tez, ze Polacy, choc wybierali rozne odmiany wiary chrzescijanskiej, nawet po dokonaniu wyboru rezerwowali sobie prawo krytykowania, precyzowania pewnych pojec teologicznych. Mysle o Orzechowskim - to bardzo wyrazny przyklad. Byl on gorliwym, wrecz wojujacym katolikiem, a rownoczesnie - nie tylko ze wzgledow osobistych - bronil pewnych pojec, ktore byly zupelnie sprzeczne z dyscyplina kleru i w ogole kosciola rzymsko-katolickiego. Taki sposob podejscia do wiary nie ma nic wspolnego z plytkoscia. Jest to podejscie krytyczne i to kosztem swojego dobrobytu, spokoju, polozenia w spoleczenstwie. Czy religijnosc Kochanowskiego byla plytka? Absolutnie nie. To czlowiek, ktory szukal swojej drogi w owczesnym szerokim spectrum religijnosci. Podobnie Rej. Sa to ludzie, ktorzy byli soba. Plytcy sa natomiast ci, ktorzy odbieraja bezkrytycznie od srodowiska to, co ono nadaje. Nie ci, ktorzy krytycznie odcedzaja odbierane teksty. - Jak z `wloskiego punktu widzenia' ocenia pan pozycje Kochanowskiego w literaturze europejskiej? - To czlowiek ogromnej miary. Wartosci jego tworczosci polskojezycznej nie moga niestety przenikac do naszej kultury z powodu bariery jezykowej, ale jako poeta lacinski jest wedlug mnie niedoceniony. Ostatnio jego utwoy weszly w sklad wydanej u nas antologii lacinskiej poezji europejskiej XVI wieku, wiec nareszcie staly sie czescia wspolnego bogactwa kultury humanistycznej. Kochanowskiego studiowano przede wszystkim jako poete piszacego w jezyku narodowym i na tym polu pochwalono go nawet wiecej niz bylo trzeba. O "Trenach" mowiono na przyklad, ze inauguruja gatunek poetycki nieznany na Zachodzie. Przeciez "Treny" powtarzaja schemat literacki znany juz Petrarce i innym poetom humanizmu zachodnioeuropejskiego. Ale w calej swojej tworczosci - rowniez jako poeta lacinski - jest Kochanowski czlowiekiem niezwyklej miary. To, czego my nie mielismy w okresie renesansu, to wlasnie "Fraszki". Choc jako slowo wywodza sie one z jezyka wloskiego, to jako gatunek literacki sa czyms zupelnie nowym. Jest to gatunek polski. Pod tym wzgledem Kochanowski - czy szerzej: polski renesans - wniosl wlasny wklad do kultury europejskiej. - Spojrzenie z zewnatrz pozwala dostrzegac niezauwazone przedtem wartosci. Podczas uroczystosci przyznania panu nagrodu SEC podkreslano, ze jest pan odkrywca liryzmu Krasickiego. - Droga, ktora doszedlem do wniosku, ze Krasicki jest poeta lirycznym, byla bardzo prosta. W jednym z utworow przypominal on swe zycie w Lidzbarku, piszac jak razem ze swymi kanonikami siedzi przy kominku i pije dobre wino. Ja to czytalem w zimie, siedzac przed swoim kominkiem nad Morzem Adriatyckim, i przyszlo mi do glowy, ze takie przezycie poetyckie tkwi wlasnie w glebi swiadomosci lirycznej. On nie byl tylko poeta satyrycznym czy moralistycznym, lecz takze poeta lirycznym. Kiedy mowi na przyklad o zegarze i swiadomosci czasu, ktory mija, to w tych kilku strofach widzimy ow moment liryczny: dotykamy najglebszych przezyc czlowieka, ktory zadowala sie najdrobniejszymi radosciami zycia, aby osiagnac szczescie - na sposob horacjanski. Napisalem ksiazke o liryce Krasickiego, gdzie wydobylem te wartosc, ktorej przedstem nigdy nie wzmiankowano. - Moze w tym, ze polscy badacze widzieli w nim glownie satyryka, tkwi tez jakis element naszej specyfiki narodowej? - Zapewne. Wartosci narodowe, rola poezji w zyciu narodowym - to pojecia, ktore moga byc obciazeniem przy patrzeniu na poete i poezje. Moga one sprawic, ze krytyk literacki nie dochodzi do sedna samego dziela literackiego. - Akademicka kariere zaczal pan od studiowania literatury wloskiej, czyli od italianistyki. Skad przyszlo zainteresowanie literatura polska? - Polakow spotkalem po raz pierwszy, kiedy bylem bardzo mlody, w roku 1944, kiedy moj region, Marche, niedaleko Ankony i Loreto, zostal oswobodzony przez wojska polskie gen. Andersa. Ale wtedy bylem od tych spraw bardzo daleko i nie moglem przypuszczac, ze w przyszlosci, na uniwersytecie, poswiece sie wlasnie literaturze polskiej. Zdecydowal przypadek. Skonczylem studia na wydziale italianistyki, a potem rektor Katolickiego Uniwersytetu Mediolanskiego poprosil mnie, abym sie poswiecil studiom slawistycznym, ktorych wtedy tam nie bylo. Poczatkowo bylem przez rok w Jugoslawii, w Chorwacji. Chcialem tam byc dluzej, ale patrzono na mnie podejrzliwie, poniewaz bylem katolikiem, i uniemozliwiono mi to. Wtedy moj mistrz, prof. Maver, ktory jest najwiekszym wloskim slawista, skierowal mnie do Polski. Trafilem tu wiec tylko przez przypadek, ale nieprzypadkowo zakochalem sie w Polsce i stalem sie przede wszystkim polonista. Mimo, ze do dzis pisze po trosze o wszystkim - o literaturze starochorwackiej, staroczeskiej, starorosyjskiej - uprzywilejowanym obszarem moich zainteresowan pozostaje jednak literatura i kultura polska. _______ Prof. Sante Graciotti, doktor h.c. uniwersytetow Jagiellonskiego i Wroclawskiego, otrzymal w czerwcu doroczna nagrode Osrodka Polskiego Stowarzyszenia Kultury Europejskiej. _______________________________________________________________________ Maciek Cieslak DOSTRZEZONE - ROZWAZONE ======================= (Echa wydarzen politycznych w Polsce - pazdziernik 92) Nawet medycznie potwierdzony fakt jesiennego apogeum witalnosci u mezczyzn nie wytlumaczy takiego natloku wydarzen politycznych, jaki obserwujemy w ostatnich tygodniach. Samo ich wyliczenie wypelniloby bez reszty ten numer Spojrzen. Biorac z grubsza, mamy do czynienia z jednej strony z wybuchajacymi co dnia politycznymi fajerwerkami: - a to aresztowanie rodzimego multimilionera - A. Gawronika, a to sensacyjna sprawa plk. Kuklinskiego (i pytanie o PRL), to znow przesluchanie Jaruzelskiego i Kiszczaka w dochodzeniu o wprowadzenie stanu wojennego i niszczenie dokumentow z lat 80-tych, i nagle - Katyn, i rownie nagle - odgrzana koncepcja NATO-bis, upadek "Westy", kontrola NIK u min. Lewandowskiego (przeksztalcenia wlasnosciowe) itp itd. Z drugiej strony - mimo stonowanych doniesien zmeczonej tematem prasy - wciaz wrze w parlamencie, i nie tylko. Zawirowania polityczne siegnely samych partii... Ujmujac krotko (i modnie): falduje sie i zmienia `mapa polityczna'. Pekaja `stare' postsolidarnosciowe ugrupowania, wynurzaja sie: frakcje, grupy rozlamowe, powstaja wreszcie partie nowe. Przy tym wszystkim zwolywane sa zjazdy, narady programowe, debaty; jest jakas goraczka szukania nowej tozsamosci, potrzeba wykrzyczenia swojego ideowego imienia. ` - Do tej pory bylismy postrzegani jako partia zajmujaca sie przede wszystkim gospodarka - nadszedl czas, by wypowiedzec sie w waznych kwestiach politycznych i spolecznych...' - mowi lider KLD, Donald Tusk na dzien przed ubieglotygodniowa narada programowa w Gdansku. Dwa dni pozniej "Kongres" deklaruje akceptacje panstwa swieckiego, scisle oddzielenia Kosciola od panstwa, afirmacje wolnosci kulturalnej i obyczajowej, `tak' dla aborcji itp. ` - Nasz styl prawicowego myslenia bedzie synteza wartosci narodowych, konserwatywnych, chrzescijansko-demokratycznych. Bedzie szukal miejsca w zjednoczonej Europie, ale jednoczesnie polaczony bedzie z afirmacja historycznej tradycji, poszanowania wartosci religijnych w zyciu spolecznym...' - zapowiada Aleksander Hall, wczoraj lider frakcji UD, dzis - dzialacz nowej partii: Konwencji Polskiej (33 parlamentarzystow) A jeszcze przed kilku tygodniami obaj politycy siedzieli obok siebie za stolem prezydialnym "Malej Koalicji". Nie przesadze, gdy napisze, ze przezywamy wlasnie okres DRUGI ruchow `partio-tworczych'. Pierwszy, ksztaltujacy, trwal, jak pamietamy, do wyborow prezydenckich. Byl to czas `wojny na gorze', albo - wojny w "Solidarnosci". To wtedy pojawily sie dzisiejsze partie postsolidarnosciowe: ROAD i FPD (UD+SP) oraz PC, KLD i ZChN. I chociaz trudno jednoznacznie odpowiedziec, kto `wojne' sprowokowal i czy byla niezbedna, to jeden fakt jest niezaprzeczalny: `wojna na gorze' podzielila "Solidarnosc" w sposob zupelnie przypadkowy, raczej wedlug kryteriow personalno-towarzyskich czy lojalnosci niz przekonan ideowych. Wlasnie ta, najbardziej chyba ciazaca polskiemu zyciu politycznemu osobliwosc ma oto szanse byc usunieta. Dlaczego wlasnie teraz? Wydaje sie, ze czas nie jest przypadkowy; ze sytuacja dojrzewala, musiala dojrzec az do chwili obecnej. Posrod nielicznych pozytkow z trzykrotnej zmiany rzadow jest ten jeden: kazde postsolidarnosciowe ugrupowanie mialo okazje poogladania swiata, a zwlaszcza gospodarki, z perspektywy `bycia u wladzy'. I kazde z nich w koncu powiedzialo to samo: potrzeba monetarnej polityki antyinflacyjnej, twardego budzetu, popiwku, jednoczesnie ostroznych srodkow antyrecesyjnych, powszechnej prywatyzacji, slowem: potrzeba - kontynuacji. Gdy wraz z upadkiem rzadu Olszewskiego, ostatnie dwie partie ZChN i RdR, zakonczyly swoja `inicjacje', stalo sie jasne, ze jesli chodzi o gospodarke to na dobra sprawe `ideowo' nie bardzo jest o co sie spierac. Miesiacem tego - jak mozna mniemac - uswiadomienia, byl czerwiec. Potem przyszly wakacje. Politycy w tym czasie nabrali oddechu i na jesien - co wlasnie widac - zabrali sie do porzadkowania sceny politycznej. Porzadkowania wedlug nowych regul i kryteriow. Nowe (a wlasciwie stare, tylko ukryte) linie podzialow wyodrebnily w kazdej partii frakcje, albo tzw. grupy rozlamowe: W KLD - grupe `chrzescijanskich liberalow', Lecha Mazewskiego, identyfikujaca sie z ideami sp. Miroslawa Dzielskiego - liberalizmu gospodarczego i spolecznego rozumianego, w przeciwienstwie do partyjnych kolegow, nie - klasycznie, ale w mariazu z konserwatyzmem (postawa znana w swiecie od 40 lat). Frakcja ta, dosc wazaca w partii doznala, na wspomnianej juz naradzie programowej w Gdansku ogromnej przegranej, uzyskujac w glosowaniach poparcie ok. 10% delegatow i nie zdobywajac zadnego wplywu na uchwale programowa. Jej wystapienie z Kongresu jest prawdopodobnie kwestia czasu. W UD - praktycznie tozsame z grupa Mazewskiego Forum Prawicy Demokratycznej Aleksandra Halla. Przy okazji: w wypowiedziach i wywiadach obu politykow (od zakonczenia kampanii prezydenckiej), mozna by zamienic autorow i nikt nie zauwazylby tej zmiany. Obecnie FPD jest juz poza Unia i nazywa sie - Konwencja Polska. W ZChN - mala grupe poslow, `nowoczesnych, chrzescijanskich- demokratow', ktorzy wlasnie przylaczyli sie do Konwencji Polskiej. W PC natomiast - radykalna grupe `niepodleglosciowcow', ktora wraz z J. Olszewskim utworzyla Ruch dla Rzeczpospolitej, pozostawiajac wprawdzie "Porozumienie" w ciaglym dreszczu sporow biezacych, ale za to w blogoslawionej zgodnosci ideowej; w sumie bardzo bliskie w.w. grupom. Nietrudno spostrzec, ze zawirowania w partiach z pozornego chaosu prowadza ku wyodrebnieniu duzego obozu nowoczesnej centro-prawicy, ktora z czasem - mozna wierzyc - wejdzie do grupy normalnych, europejskich partii chadeckich. Prawdopodobnie okrzepna tez dwa wyraznie juz rysujace sie obozy: `lewicowy' - spoleczno-liberalny (UD, KLD) i `prawicowy' - tradycyjno-narodowo-patriotyczny (ZChN, RdR, KPN?) W najblizszych tygodniach warto wiec, jak nigdy, uwaznie lowic w szarzyznie partyjno-parlamentarnych doniesien. Maciek Cieslak _______________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu) Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu) Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet) Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca) stale wspolpracuje: Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet) Copyright (C) by Jerzy Karczmarczuk 1992. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP, adres: (128.32.164.30), directory: /pub/VARIA/polish. ____________________________koniec numeru 48___________________________