_______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 23.10.1992. nr. 47 _______________________________________________________________________ W numerze: - Zasluzeni dla Kultury Polskiej Daniela Baszkiewicz-Scott - Skok - wywiad z Andrzejem Smereczynskim Jurek Karczmarczuk - Polonia w Krakowie _______________________________________________________________________ [UWAGA!!! Prosba od introligatora dyzurnego. Regularnie, przy kazdej wysylce dostajemy troche zwrotow, a to adres zly, a to skrzynka pocz- towa przepelniona... Jesli znacie kogos, kto narzeka, ze "Spojrzenia" nie dochodza, prosimy uprzejmie o przekazanie naszej sugestii, aby uporzadkowac swoje sprawy adresowe itp. Nasza wysylka jest zautomatyzowana, mamy Jedna Liste. Wiemy, ze niektorzy z naszych Czytelnikow stracili zainteresowanie "Spojrzeniami", bo np. nie maja czasu i kasuja bez czytania. Nie chcemy byc traktowani jako niechciana "junk mail". Prosilibysmy o zgloszenie tego faktu. Oszczedzajmy czas komputerow i laczy, moze dzieki temu ktos dostanie swoja poczte odrobine szybciej. Wypada nam przeprosic szanowne grono za opoznienia w wysylce numeru 46. Jakas potworna epidemia polozyla niektore listservery i w Europie i w USA. Bylismy bezsilni. J.K_uk] _______________________________________________________________________ [Zycie Warszawy, 2.06.1992, przytoczyl Zbyszek Pasek] ZASLUZENI DLA KULTURY POLSKIEJ ============================== Minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski wreczyl dyplomy za wybitne zaslugi dla kultury polskiej. Otrzymaly je nie tylko osoby i instytucje, ktorych osiagniecia sa powszechnie znane, ale takze ludzie, ktorych dzialalnosc na rzecz kultury polskiej za granica jest niezwykle cenna, choc nie przyniosla im rozglosu. Ich talenty organizatorskie i pasja spolecznikowska - powiedzial minister - zasluguja na szczegolne uznanie. W tym roku dyplomy za wybitne zaslugi dla kultury polskiej otrzymali: GERARD JUERGEN BLUM (KWIATKOWSKI) - artysta plastyk z RFN Urodzil sie w Ulnowie, pow. Susz, w r. 1930. Jest animatorem i organizatorem zycia artystycznego. Takze jako artysta jest gleboko zaangazowany w tworczosc, wiazaca sie z szeroko rozumianym nurtem abstrakcyjnym. W l. 1961-74 prowadzil galerie-laboratorium "El" w Elblagu, stanowiaca jeden z najwazniejszych w Polsce osrodkow poszukiwan nowatorskich. W l. 1968-89 byl stypendysta Krolewskiej Akademii Sztuki w Kopenhadze. Byl wspoltworca (obok Mariana Bogusza) oraz komisarzem kolejnych Biennale Form Przestrzennych w Elblagu w l. 1965, 1967, 1969, 1971 i 1973, ktore stanowilo glowne laboratorium w kraju dla poszukiwan w zakresie form rzezbiarskich w kontekscie przestrzennym. W r. 1974 przeniosl sie do RFN, gdzie zajal sie m.in. organizowaniem Wyzszych Szkol Ludowych (najwazniejsza z nich w Fuldzie) oraz zorganizowal Stacje Sztuki w miejscowosci Kleinsassen. Z wielkim zaangazowaniem propaguje na terenie Niemiec i calej Europy Zachodniej dorobek polskiej sztuki o rodowodzie konstruktywistycznym, organizujac m.in. wiele waznych wystaw indywidualnych naszych wspolczesnych artystow. W Polsce przez cale lata uczestniczyl jako artysta w wystawach zbiorowych ("Porownania" w Sopocie, sympozjum "Zlotego Grona" w Zielonej Gorze i in., a ostatnio w wystawie "Redukta" w Zamku Ujazdowskim oraz organizowal swe wystawy indywidualne. PROF. ROMUALD BRAZIS z Wilna Profesor Romulad Brazis jest fizykiem. Studia doktoranckie z zakresu badania fal helikonowych w polprzewodnikach odbyl w Instytucie Fizyki Polprzewodnikow Akademii Nauk Litwy. Tytul profesora otrzymal w 1991 r. Pracowal na uniwersytetach w USA i RFN, gdzie tez opublikowal wiele artykulow. Romuald Brazis jest zalozycielem i prezesem Stowarzyszenia Naukowcow Polskich w Republice Litewskiej, a takze tworca i rektorem polskiego Uniwersytetu w Wilnie (1991 r.). Przyczynil sie rowniez do integracji polskiego srodowiska intelektualnego i naukowego w Republice Litewskiej. Do Polski po raz pierwszy przyjechal w 1972 r. Ostatnio, jak sam powiada, kontakty z Polska sa bardzo czeste. Na pytanie dziennikarzy, jak czuje sie rektor uniwersytetu, ktory nie ma jeszcze prawnego statusu, prof. Brazis odparl, iz jest to przyczyna wielu klopotow. Na pytanie, jakie znaczenie ma dlan nagroda, odpowiedzial: "Jest to uznanie, ktore sprzyja naszej dzialalnosci i stwarza jej wieksze szanse na przyszlosc". WIESLAW STANISLAW KUNICZAK, pisarz z USA, tlumacz "Trylogii" Jest amerykanskim pisarzem polskiego pochodzenia, autorem nowatorskiego przekladu "Trylogii" Henryka Sienkiewicza. Kuniczak w sposob odwazny, choc wywolujacy kontrowersje, dostosowal dzielo Sienkiewicza do literackiej percepcji wspolczesnego czytelnika amerykanskiego. Ksiazka, wydana przez Hypocrene Books, zyskala w USA znaczne powodzenie u czytelnikow oraz liczne, entuzjastyczne recenzje. Tlumaczeniu "Trylogii" Kuniczak poswiecil dziesiec lat pracy. W rozmowie z "Zyciem" powiedzial, ze Sienkiewicz w jego tlumaczeniu "rozwala mur obojetnosci" Amerykanow. Odkrywaja w nim wielkiego pisarza, a takze zmieniaja stoosunek do samych Polakow, wyzbywajac sie stereotypow. IGOR MITORAJ - rzezbiarz z Wloch Urodzil sie w Oederan (Slask) w r. 1944, do szkoly chodzil w Bielsku- Bialej,. Studiowal malarstwo w krakowskiej ASP u Tadeusza Kantora w l. 1966-68 oraz w Ecole Nationale des Beaux-Arts w Paryzu. Od 1968 przebywa za granica. W polowie lat 70 zdecydowal sie na tworczosc w dziedzinie rzezby, opanowal do perfekcji tradycyjne techniki rzezbiarskie w takich materialach, jak marmur, braz, terakota. Obecnie najczesciej pracuje w Pietrasanta. Organizuje wiele wystaw indywidualnych w prestizowych galeriach na calym swiecie oraz uczestniczy w najwazniejszych wystawach zbiorowych, jak Biennale w Wenecji. Nalezy do bardzo znanych artystow swiatowych. Jego tworczosc, skoncentrowana na pieknie postaci ludzkiej, jest swiadomym powrotem do srodziemnomorskich zrodel kultury europejskiej, a wprowadzany przez artyste w harmonie form, element destrukcji, ukazuje tragizm niemoznosci takiego powrotu, rozbicia, ktore jest udzialem wspolczesnego czlowieka. Niedawno jedna ze swych cennych rzezb podarowal Muzeum Narodowemu w Warszawie. KS. ZENON MODZELEWSKI - Centre du Dialogue OO Pallotynow, Francja Urodzil sie w 1933 r., jest dyrektorem wydawnictwa Edition du Dialogue. W maju ub. roku oficyna ta obchodzila 15-lecie istnienia. Ukazalo sie w niej ponad 50 ksiazek z serii "Znaki Czasu" oraz bibliofilskie wydanie Ewangelii w tlumaczeniu Czeslawa Milosza. Ks. Modzelewski pelni funkcje dyrektora, zalozonego przed osiemnastu laty polskiego osrodka dyskusyjnego Centre du Dialogue, miejsca spotkan artystow, pisarzy, naukowcow z paryska emigracja. Goscmi osrodka byli m.in. Lech Walesa, Tadeusz Mazowiecki, Czeslaw Milosz, Jozef Czapski. ZBIGNIEW PREISNER - kompozytor Zbigniew Preisner jest autorem muzyki do blisko pol setki filmow polskich i zagranicznych, w tym m.in. obrazow Krzysztofa Kieslowskiego i Agnieszki Holland. Jego kompozycje wzbogacily ostatnio filmy "Europa, Europa" i "Podwojne zycie Weroniki" wymienionych rezyserow. - Im wczesniej moge wkroczyc na plan filmowy, tym lepiej - mowi kompozytor. - Najchetniej pisze muzyke dla rezyserow, ktorych znam, do scenariuszy, ktore moge dokladnie przestudiowac. Uwazam, ze muzyka jest waznym elementem filmu, czuje sie partnerem jego tworcow. Pracuje rowniez dla "Piwnicy pod Baranami" w Krakowie. Jestem z nia zwiazany juz od lat czternastu. Najwiecej czasu pochlaniaja mi jednak filmy. Obecnie nagrywamy wraz z "Sinfonia Varsovia" pod batuta Wojciecha Michniewskiego playbacki do filmu-koncertu Kieslowskiego "Dla Zjednoczonej Europy". W koncu sierpnia br. nagrywam muzyke do filmu "Dommage" Louisa Malle'a, jesienia dla Agnieszki Holland, do filmu "Tajemniczy ogrod". Kompozytor mysli, oczywiscie, rowniez o samodzielnym dziele muzycznym. Chce napisac oratorium. Niestety, zamowienia filmowe pochlaniaja mu wiekszosc czasu. Zbigniew Preisner mieszka na stale w Polsce, ale komponuje rowniez w Londynie, Paryzu i wszedzie tam, gdzie jego muzyka jest potrzebna. BOLESLAW WIERZBIANSKI - dziennikarz i wydawca z USA Od czasu wojny przebywa na emigracji. Zdobyl sobie autorytet swoja niezlomna postawa w dzialaniu na rzecz niepodleglej Polski. Utrwalal najlepsze wartosci polskiej kultury. Jest wydawca i redaktorem naczelnym wychodzacego w Nowym Jorku "Nowego Dziennika". To nie tylko gazeta, ale jedna z najwazniejszych polskich instytucji kulturalnych w USA. "Nowy Dziennik" jest pismem, ktore wywiera znaczacy wplyw na ksztaltowanie postaw i opinii srodowisk polsko-amerykanskich. Boleslaw Wierzbianski w imieniu wszystkich nagrodzonych powiedzial: "Przede wszystkim protestuje, ze mowimy, iz jest to nagroda tylko za 1991 r., poniewaz wysilek nasz, ktory w pewnym sensie ja prezentuje, jest dlugotrwaly. Trwa to co najmniej 45 lat, a moze nawet pare lat wiecej. Naleze do tego grona Polakow, ktorych huragan polityczny rzucil poza granice Polski, mimo ich woli. Nikt z nas nie chcial wyjezdzac. Podczas pobytu w Nowym Jorku, Mirek Chojecki powiedzial: 'Przeciez ty nigdy z Polski nie wyjechales'. No i rzeczywiscie, tak jest. Wielu z nas nigdy z Polski nie wyjechalo". VERA I JAN MICHALSCY - wydawcy ze Szwajcarii Malzenstwo Szwajcarki i Polaka, zamieszkale w Szwajcarii. W 1986 roku zalozyli oficyne wydawnicza Noir sur Blanc, sa wlascicielami Ksiegarni Polskiej w Paryzu. Noir sur Blanc opublikowalo po francusku wiele znakomitych dziel polskiej literatury wspolczesnej, m.in. eseje Boleslawa Micinskiego, aforyzmy Stanislawa Jerzego Leca, powiesci i tomy opowiadan Janusza Glowackiego, Janusza Andermana, Henryka Kurty, tomy rozmow z o. Jozefem M. Bochenskim i Julianem Stryjkowskim. Ksiazki Noir sur Blanc odznaczaja sie wysokim poziomem edytorskim i piekna szata graficzna. `To dla nas wazne wyroznienie' - powiedzieli Michalscy "Zyciu" - `drugie po niedawnej nagrodzie Fundacji Kultury Polskiej. Z duza doza emocji odebralismy nagrode z rak min. Skubiszewskiego. Zdaje sie, ze wsrod laureatow jestesmy najmlodsi, tym bardziej zacheca nas to do dalszych wysilkow'. CENTRUM ARCHEOLOGII SRODZIEMNOMORSKIEJ UW w Kairze W roku 1959 prof. Kazimierz Michalowski zalozyl w Kairze polska Stacje Archeologii Srodziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Historia Stacji to kronika sukcesow polskiej archeologii. Centrum prowadzi badania w 5 krajach Bliskiego Wschodu: Egipcie, Sudanie, Syrii, Cyprze i Iraku. W 1960 roku odkryto rzymski teatr w Aleksandrii, od 1961 Polacy rekonstruuja swiatynie grobowa krolowej Hatszepsut w Deir El Bahari, obok ktorej odkryli swiatynie grobowa faraona Totmesa III. W latach 60. w Faras w Sudanie dokonano odkrycia, ktore stalo sie sensacja swiatowa: w ruinach katedry odkryto ponad 120 freskow (polowa z nich tworzy Galerie Faras w Muzeum Narodowym w Warszawie). Od 1964 trwaja wykopaliska w Dongoli w Sudanie, gdzie w ostatnim sezonie polska misja odkryla nowe malowidla nubijskie. Wykopaliska w Nea Pafos na Cyprze, rozpoczete w 1966, zaowocowaly odkryciem wspanialych mozaik. Od 1959 prowadzone sa wykopaliska w Palmyrze w Syrii, gdzie odkryto m.in. posag boginii bedacej rzymska kopia Ateny, dziela z kregu Fidiasza. Wszystkie te osiagniecia i swiatowa renoma polskiej szkoly archeologicznej sa w wielkiej mierze zasluga wieloletniego kierownika stacji, prof. Michalowskiego. Po jego smierci w 1981 roku dzielo to kontynuuja jego uczniowie, pod kierunkiem prof. M. Gawlikowskiego. Rozpoczeto nowe wykopaliska w Marina w Egipcie oraz w Nemrik i Hatrze w Iraku (przerwane z powodu wojny). Osiagniecia polskich archeologow, ktorych prace koordynuje kairskie centrum, sa wspaniala wizytowka polskiej nauki. To jakby ambasada kultury polskiej na Bliskim Wschodzie. FUNDACJA KOSCIUSZKOWSKA - Nowy Jork Fundacje zalozyla grupa amerykanskich i polskich naukowcow i biznesmenow w 1932 roku w Nowym Jorku. Jej celem jest rozwijanie wiezi kulturalnych i edukacyjnych miedzy Polakami i Amerykanami. Fundacja organizuje miedzynarodowe sympozja, wystawy, koncerty, wydaje liczne ksiazki, udziela stypendiow i dotacji Polakom i Amerykanom. Przedstawiciel Fundacji Kosciuszkowskiej powiedzial "Zyciu": `Doceniamy, ze nas doceniono po szescdziesieciu latach. Zacheca to zespol Fundacji do dalszej pracy. Dzieki roznym spadkom powiekszyly sie nasze fundusze, mozemy wiec poszerzyc nasza dzialalnosc stypendialna. Zwieksza sie tez liczba doraznych stypendiow dla polskich uczonych, a takze poparcie finansowe dla roznych konferencji'. TOWARZYSTWO SPIEWACZE "HARFA" Istnieje w Warszawie od roku 1906. Zespol "Harfa" jest chorem meskim, amatorskim, w ktorym niektorzy panowie spiewaja od kilkudziesieciu lat. Od niedawna w sklad "Harfy" wszedl chor chlopiecy. Kierownikiem artystycznym zespolu jest profesjonalista, Henryk Szewczuk. Prezesem Andrzej Bekanowski, ktorego ojciec i stryj spiewali w "Harfie". Wiceprezes Stefan Laptosz - 48 lat spiewa w zespole. "Harfa" daje 50-60 koncertow rocznie. Z 600 wystepow w 20 krajach Europy, zespol wspomina szczegolnie wzruszajace koncerty na Bialorusi, Litwie i Ukrainie. - Urodzilem sie we Lwowie i tak sie zlozylo, ze dzieki wystepom na wschodzie, 50-ta rocznice urodzin obchodzilem wlasnie tam, w rodzinnym miescie - mowi Henryk Szewczuk. - Przyjmowano nas wszedzie niezwykle serdecznie. Wzruszenie dalo sie odczuc po obu stronach estrad, na ktorych przyszlo nam stawac. Spiewalismy utwory patriotyczne, koledy, piesni legionowe. Tego sie nie da zapomniec... _______________________________________________________________________ Daniela Baszkiewicz-Scott [dziennikarka, <>] SKOK ==== Rozmowa z Andrzejem Smereczynskim z Centrum Informatycznego Uniwersytetu Warszawskiego - koordynatorem sieci EARN w Polsce, ktory za szczegolne zaslugi na polu rozwijania i propagowania idei sieci zostal laureatem tegorocznej nagrody EFF (Electronic Frontier Foundation. Tytul - "Pioneer of the Electronic Frontier Award", przypadl Polakowi w udziale jako jedynemu nie-Amerykaninowi wsrod piatki nagrodzonych. Wsrod nagrodzonych byl tworca myszy i Windows - Engelbart. Nienajgorsze towarzystwo! AS - Proby wprowadzenia sieci akademickiej trwaly w Polsce od dawna i datuja sie jeszcze sprzed stanu wojennego. Ludzie, ktorzy przed laty mieli kontakt ze Stanami i widzieli jak tam rozwija sie siec komputerowa, przekazywali swoje doswiadczenia. Szczegolnie aktywni byli w tym fizycy i chemicy z Warszawy i Wroclawia. Dzialo sie to we wczesnych latach 80-tych, w czasach embargo nalozonego na technike komputerowa dla Polski. Wowczas w Europie Zachodniej robiono juz wiele w tej dziedzinie. O wprowadzenie sieci do Polski walczyly rozne osoby ze swiata akademickiego, np. niezyjacy juz rektor Uniwersytetu Warszawskiego - prof. Grzegorz Bialkowski, obecny rektor UW prof. Andrzej Kajetan Wroblewski. I przez caly czas, az do dzis, obecny wiceminister edukacji narodowej - prof. Amsterdamski. Jeszcze zanim narodzil sie pomysl wprowadzenia dzisiejszej formy sieci, mocno postawiony naukowo osrodek komputerowy na Politechnice Wrocla- wskiej stworzyl system oparty na protokole X.25, zwany KASK-iem czyli Krajowa Akademicka Siecia Komputerowa. KASK byl nieco inny technicznie, dlatego potem nie mogl dokladnie odpowiadac powszechnym swiatowym standardom. DBS - Siec w Polsce mamy wiec od dawna... AS - To dzis moze zabrzmiec jak zart, ale wlasnie dzieki pierwszym polskim sieciom naukowcy mogli kontaktowac sie ze soba w Polsce stanu wojennego pozbawionej telefonow. Jakos uszlo to uwagi sluzb bezpieczenstwa. Widac wyobraznia wladzy nie siegala az tak daleko... DBS - Otrzymal Pan prestizowa nagrode miedzynarodowa za dzialania pionierskie. Jest Pan "weteranem walki o polska siec"... AS - Nie jestem "weteranem". Grupa prawdziwych pionierow to ludzie stanowiacy trzon NASK - Naukowych Akademickich Sieci Komputerowych: prof. Daniel Jozef Bem z Politechniki Wroclawskiej, prof. Tomasz Hofmokl, mgr inz. Tadeusz Wegrzynowski, mgr inz. Andrzej Zienkiewicz, mgr inz. Wiktor Krzanowski z Uniwersytetu Warszawskiego, dr Krzysztof Heller z Uniwersytetu Jagiellonskiego. Moje nazwisko kojarzone jest dopiero ze sprawa pozniejsza - z siecia Bitnet, jej europejskim odgalezieniem EARN i polskim "adresem" EARNU - PLEARN-em. Pojawilem sie w 1989 r. kiedy juz bylo wiadomo, ze na UW zacznie dzialac system Bitnet, a nie zaden inny. DBS - Ta polska galazka Bitnetu - PLEARN, to nie byla krajowa inicjatywa ? AS - Dwaj Polacy zwiazani z amerykanskimi uniwersytetami- Marek Zielinski i Marek Samoc oraz Amerykanin Dave Philips z University of New York at Buffalo utworzyli komputerowa liste dyskusyjna pod nazwa PLEARN-L. Celem bylo szerokie wypracowanie modelu sieci dla kraju, a haslem - Bitnet dla Polakow. Tworzac liste chcieli spopularyzowac idee w srodowiskach Polakow za granica, a poniewaz Bitnet dociera do wszystkich naukowych placowek amerykanskich, udalo sie. Zostal on na tyle "naglosniony", ze ulatwil starania krajowych "sieciowcow" o przylaczenie Polski do sieci swiatowej. Wiosna 1989 r. mozna bylo na Uniwersytecie Warszawskim podac wszystkim do wiadomosci, ze oto Polska zostala uczestnikiem EARN-u. Byl to dla nas moment niebywale uroczysty. ...I musze jeszcze wyjasnic na czym polegala moja dzialalnosc, za ktora zostalem wyrozniony: na osobistym, powiedzialbym wlasnorecznym, a przez to szybkim uruchomieniu wezlow EARN-u w wiekszosci uczelni w Polsce. Obok tzw. systemowego i uzytkowego uruchomienia oprogramowania telekomunikacyjnego trzeba bylo przekazac pewien zasob wiedzy systemowcom z przylaczanych partnerskich osrodkow. Poniewaz "biurokratow przy tym nie bylo"- inwencji, energii i entuzjazmu nie tylko mnie, ale i wszystkim, z ktorymi wspolpracowalem - nie zabraklo. DBS - Skad aparatura i pieniadze na polski Bitnet ? AS - Mielismy juz przedtem, w wielu osrodkach, komputery standardowe IBM: 4341, 4381, BASF7/38, rzecz w tym jednak aby to wszystko cosmy mieli, polaczyc ze soba i wykorzystac. Wspomniany dawny projekt X.25 nalezacy do Krajowej Akademickiej Sieci Komputerowej (KASK), oparty na tzw. protokole wroclawskim, dysponowal gotowym juz okablowaniem, do natychmiastowego wykorzy- stania. Trzeba bylo wiec tylko zastosowac multipleksery, umozli- wiajace zarowno korzystanie z X.25 jak i urzadzen przeznaczonych dla Bitnetu. Nastepna nasza troska stalo sie oprogramowanie. IBM-owskie, ktorym dysponowalismy nie bylo legalne. Na domiar zlego, nie wiedzielismy nawet dokladnie, z jakich zrodel pochodzi. Do uruchomienia Bitnetu w Polsce potrzebny byl nam tak naprawde tylko jeden modul, ktorego jednak nie mielismy smialosci wykorzystac. Zrobilismy to dopiero wowczas, gdy okazalo sie, ze istnieja szanse na zaakceptowanie przez IBM tego, czym dysponujemy. Kupilismy wiec od tej firmy potrzebne oprogramowanie i swiadomi tego, ze na realizacje zamowienia mozemy oczekiwac miesiacami, zastosowalismy to cosmy mieli. DBS - W czasach, gdy Zachod zazarcie walczy z piractwem komputerowym, wy liczyliscie na wyrozumialosc IBM ? AS - A jednak IBM zrozumial, na czym polegal nasz problem... DBS - Sadzac po frekwencji w waszym Centrum na UW, macie tlumy entuzjastow. Jak duza jest cala polska akademicka siec kom- puterowa? AS - Ma juz wiele osrodkow: po Warszawie zaczely dzialac: Wroclaw, Katowice, w roku 1991 przylaczono 10 nastepnych, potem dolaczyly sie do nas systemy oparte o inne oprogramowanie niz IBM, np. VAX, SUN. Dzis dzialaja juz 22 polskie osrodki akademickie, poslugujace sie identyfikatorem ".bitnet", ktore rozwijaja sie i prowadza szkolenia w sieci EARN samodzielnie. DBS - Teraz pojawila sie juz nastepna, po EARNIE nowosc dla Polakow: Internet. AS - ...Zaczal pracowac u nas w styczniu 1992, rownolegle z Bitnetem. To dobrze, ze tak jest i ze wiele osob zdaje sobie w Polsce sprawe, iz Bitnet w porownaniu z Internetem to przyslo- wiowe przedszkole sieci. DBS - Jest za prosty? AS - Bitnet jest "przedszkolem" w dobrym znaczeniu slowa, poniewaz wymaga od uzytkownika bardzo niewiele: wystarczy miec komputer IBM, prosciutkie oprogramowanie, modem, telefon i juz laczymy sie z calym swiatem. Za to Internet, choc technicznie bardziej skomplikowany, zapewnia o wiele lepsze warunki trans- misji. Generalna roznica miedzy Bitnetem i Internetem polega na bardziej ekonomicznym przesylaniu informacji pakietami w momentach polaczeniowo dogodnych. Nie jest to siec z przesylem "point-to- -point", lecz typu "multipoint": kazdy wezel ma wiele polaczen, przy czym wezlem jest juz nie komputer, lecz router. DBS - Jak wielu uzytkownikow sieci ma Polska? AS - Ponad 10 tys., w tym ok 3 tys. uzytkownikow w wezle PLEARN. DBS - Czy kazdy tak po prostu, "demokratycznie" moze zalozyc sobie konto? AS - Kazdy kto zlozy prosbe z podpisem dziekana. DBS - Czyli jest cos w rodzaju selekcjonowania uzytkownikow, wedle widzimisie wladz uniwersyteckich? A po co ten podpis dziekana? W wiekszosci uniwersytetow na swiecie wystarczy okazanie karty identyfikacyjnej - legitymacji po prostu.... AS - Chcemy miec pewnosc, ze osoba zakladajaca sobie konto e-mail jest komus znana. To jest cos w rodzaju referencji. DBS - Z jakich srodkow finansowane sa polskie sieci? AS - Z budzetu oczywiscie. Bez wsparcia panstwa nie byloby mowy o tak szybkim rozwoju. W dodatku w krotkim czasie, od lipca 1990 roku, az dwukrotnie wymienilismy komputer: od BASFu przeszlismy do IBM 3090. Zainstalowano go w ramach tzw. Inicjatywy Akademickiej IBM w Polsce, w sierpniu 1991. Dla nas ten IBM oznacza skok techniczny do przodu o kilkanascie lat. 3090 nie jest modelem najnowszym i technicznie najwyzszej klasy. Usytuowany mniej wiecej w srodku rodziny IBM 3090 znakomicie odpowiada naszym potrzebom i wlasciwie na razie wciaz pozostaje nie do konca wykorzystany. Planujemy zagospodarowanie tego komputera, m.in. przez przylacze- nie go do Internetu tak, aby kazdy kto tylko wyrazi zyczenie przerzucenia sie z jednego systemu na drugi, mogl to zrobic bez przeszkod. Bedzie to wsparte rozwinieciem sieci do 64 Kilobitow na sek: na razie dzialamy na 9,6 Kb/sek. Zainstalujemy dodatkowy software, ktory otrzymamy z CERNu - europejskiego osrodka fizyki w Szwajcarii. Umozliwi to m. in. stworzenie jednolitego srodowiska do uzytku przez wszystkich fizykow i chemikow. Obserwuje ostatnio wiele inicjatyw zachodnich w stosunku do Polski majacych na celu laczenie nas ze swiatem. Niestety wydaje mi sie, ze zbyt wiele instytucji na Zachodzie, szermujac haslem pomocy dla krajow bylego bloku komunistycznego, usiluje po prostu prozaicznie ubic interes i w dosc zaskakujacy sposob "podwiesic sie" pod jakies programy: sa oferty, ale nie kryja sie za nimi zadne konkrety. DBS - Czy Internet udostepni naukowcom i studentom najwazniejsze swiatowe biblioteczne bazy danych? AS - Przez Internet uzyskujemy dostep do wielkich i waznych baz. W maju 1992 odbyla sie w Warszawie konferencja EuroInfo '92. Ktos podal liczbe 1500 baz literaturowych, komercyjnych, medycznych, do ktorych dzis polski bizmesman i naukowiec bedzie mial dostep. Nie wszystkie bazy danych sa darmowe, jednak generalnie polscy naukowcy, korzystajac bezplatnie z Internetu nie beda mieli powodow do narzekan. Juz w tej chwili, korzystajac z X.25 albo Internetu mozemy osiagnac katalogi biblioteki Kongresu Stanow Zjednoczonych (DCLC) i EWG. Drzwi na swiat otwieraja sie z kazdym dniem, z kazda godzina szerzej. DBS - Otwieraja sie, ale... Ot chocby nieszczesne linie telefoniczne w Polsce: stanowia dzis przeszkode nie do przebycia. Caly program poniesie fiasko, jesli nie bedzie dobrej telefonii. AS - Taka jest, niestety, rzeczywistosc krajowej telekomunikacji. Mamy wyjatkowe szczescie, ze naszymi partnerami ze strony Telekomunikacji Polskiej sa ludzie, ktorzy wiedza, czym sa sieci komputerowe i jaka wazna role role spelniaja w cywilizo- wanym spoleczenstwie. Czuje sie, ze sami pragna, aby przy pomocy Alcatel-a i innych firm zachodnich zbudowac odpowiednia infrastrukture - zeby odpowiadala ona wysokiemu poziomowi technicznemu "sieciowania" w Polsce. Po to, aby przygotowac dla nas, dla Centrum, porzadna linie telefo- niczna laczaca sieci, specjalne ekipy musialy przejrzec metr po metrze linie z Warszawy do Krakowa i Wroclawia... Trzeba bylo stworzyc osobne, niezawodne linie telefoniczne dla potrzeb Bitnetu i Internetu. DBS - Wszystko to ladnie brzmi: Bitnet, Internet, "sieciowanie" i swiatowe bazy danych, jednak patrzac na wszystko z polskiego podworka - ludzie po prostu nie maja pojecia, czym jest siec i jak sie ja "je". Przeciez nie kazdy jest elektronikiem, nie kazdemu tez zorientowany kolega doradzi korzystanie z poczty elektronicznej... AS - Uwazam za niezbedne jak najszersze propagowanie sieci. Ludzie rzeczywiscie bardzo malo wiedza, jakie otwieraja ona przed nimi mozliwosci: dostep do zagranicznej literatury, uczestnictwo w grupach dyskusyjnych, blyskawiczna korespondencja w kraju i zagranica. Za to, ze malo osob wie o sieci, wine ponosza i dziennikarze: nawet pisma komputerowe czesto nie maja pojecia, ze w Polsce dziala "takie cos'. Kiedy mielismy w kraju juz kilkanascie osrodkow "bitnetowych", z oslupieniem przeczytalem w jednym z czasopism komputerowych reportaz pelen zachwytow nad... Bitnetem w USA. Na milosc boska: dla naszych dziennikarzy zajmujacych sie komputerami siec nie powinna byc czyms tajemniczym i rewelacyjnym! A w ogole slaba informacja o mozliwosciach komunikacyjnych to jest spuscizna ostatnich 50 lat. Hamowanie komunikacji miedzy ludzmi bylo przyslowiowym oczkiem w glowie ekip komunistycznych: przeciez pierwszym posunieciem wladzy w stanie wojennym bylo wlasnie odciecie telefonow. Nadeszla pora, aby troche pieniedzy przeznaczyc na uswiadomienie ludziom, jaka role w ich zyciu moze odegrac siec. DBS - Czy jednak warto ja propagowac, gdy Polska boryka sie z problemem podstawowym : jak obywatel ma przezyc ? AS - Warto, poniewaz wczesniej czy pozniej wielu Polakow, takze dla oszczednosci wybierze szybka informacje o sprawach codziennych - odjazdach pociagow, aktualnych cenach towarow w roznych domach handlowych, obowiazujacych aktach prawnych w okreslonej dziedzinie - zamiast czasochlonnego dowiadywania sie "na piechote". Przyklad francuskiego MINITELu mowi sam za siebie: komputer usprawnil po prostu Francuzom zycie codzienne... To samo mozna powiedziec n.p.o jego amerykanskim odpowiedniku, sieci COMPUSERVE. DBS - Czy ktos przypadkiem nie chcialby Wam przeszkadzac? AS - Nie, poniewaz problemy typu: lepszy Internet niz system X.25, lepszy Decnet niz Bitnet zostaly calkowicie wyeliminowane. Grupa nadzorujaca realizacje idei sieci, doszla do wniosku, ze kazdy system jest w Polsce do wykorzystania, stad wlasnie multiplexing - rownolegle wykorzystywanie systemow, na ktore poszczegolne osrodki maja ochote. _______________________________________________________________________ Jurek Karczmarczuk POLONIA W KRAKOWIE ================== Krakow goscil tego lata III Swiatowy Zjazd Polonii i Polakow z Zagranicy, poprzedzony dwudniowym zjazdem Polek ze swiata. Oto kilka uwag opartych o prase, m.in. o artykuly Tomasza Maciejewskiego w "Spotkaniach", Wlodzimierza Krzyzanowskiego w "Przegladzie Tygodniowym" i troche moich wlasnych spostrzezen. Zastanawialem sie, czy sie tam nie wybrac. W koncu badz co badz, byl to pierwszy naprawde swiatowy zjazd Polonii, lacznie z panstwami Wschodu, a poprzedni, II zjazd odbyl sie w 1934. Nie mam wlasciwie nic wspolnego z organizacjami polonijnymi, ale jestem ciekawski. Guzik. Okazalo sie, ze nie jest to impreza dla byle kogo, zamknieta, policji co niemiara, pani Suchocka i pan Walesa, EmEm. Glemp i Macharski i na okrase pani Andersowa, wiec outsiderom trudno bylo czego tam szukac, zreszta dowiedziec sie czegos konkretnego wcale nie bylo latwo. Za to miasto myto, aprowizowano w Dziela Sztuki Ludowej i patrolowano. Nie ze wzgledu na gosci z zewnatrz, ale na Najwyzsze Wladze. Ponoc od dziesieciu lat Urzad Wojewodzki nie lsnil taka czystoscia! Mial byc Walesa w Kosciele Mariackim, wiec blokowano Rynek, legitymowano wchodzacych do kosciola. Potem okazalo sie, ze bedzie tylko pani premier, wiec sobie odpuszczono te kontrole, do kosciola wpuszczano wszystkich. Jak to interpretowac? W kazdym razie ow Wielki Swiatowy Zjazd liczyl raptem 340 delegatow, co nasuwa takie sobie rozne mysli, (w czasie wakacji przez Polske przewinelo sie kilkaset razy wiecej Polonusow z Zagranicy). Oprocz delegatow bylo paruset gosci, w tym zespoly folklorystyczne. Bylo reprezentowanych 40 krajow. Byly rozne rauty i przyjecia, byl przemarsz przez miasto Droga Krolewska pod Grob Nieznanego Zolnierza. Byly przemowienia prezydenta i udzielanie dobrych rad pani premier przez kardynalow. (Wg slow szefa URM J.M. Rokity: kardynalowie zdecydowanie wspierali i zachecali pania premier do stanowczosci. Cie choroba.) Krakowska lokalna telewizja bardzo slabo zareagowala na wszystkie te happeningi, Kronika Krakowska poswiecila temu wszystkiemu pare slow. Krakow jakos to przeczekal w milczeniu i pogalopowal dalej do swoich biznesow, klopotow komunikacyjnych, kultury i ochrony smetnych resztek zdrowia obywateli. Moze szkoda, a moze wlasnie tak nalezalo. Tylko moze szczerze nalezalo ten zjazd nazwac Zjazdem Prezesow i Innych Waznych Dzialaczy Polonijnych, a nie zjazdem Polakow z Zagranicy... Nie winie zreszta prasy za slaba obsluge Zjazdu. Biuro prasowe bylo fikcja, wedlug Krzyzanowskiego prase traktowano jako zlo konieczne, a przekazywane materialy byly szczatkowe i razaco powierzchowne. Rozdzial zaproszen na Zjazd, rywalizacja poszczegolnych organizacji polonijnych byly wazniejsze niz kwestie programowe. Okazalo sie, ze rodacy z diaspory - jak pisze Jerzy Baczynski w "Polityce" - przechowali w swietnym stanie wiele cech polskiego charakteru narodowego, w tym sklonnosc do swarow, nadwrazliwy honor, nieufnosc wobec innych Polonusow i roszczeniowy stosunek do wladz Rzeczypospolitej. (Zreszta z wzajemnoscia, ale o tym za chwile.) Idzie Nowe. Skonczylo sie koncentrowanie dzialalnosci wokol kwestii niepodleglosci, czy suwerennosci Macierzy tak mocno eksponowane przez "Zamek" przy Eaton Place 43 w Londynie. Trzeba bedzie przebudowac dotychczasowe struktury, zmienic styl pracy. Tylko jak? Instytucji jest sporo i na swiecie i u nas. U nas: Departament Konsularny i Wychodzstwa MSZ, specjalne komisje przy Sejmie i Senacie, wreszcie Stowarzyszenie Wspolnota Polska, ktore na Zjezdzie pretendowalo do roli podstawowej instytucji jednoczacej Polonie, scalajacej lokalne Zwiazki Polakow i posredniczacej w kontaktach miedzy Polonia Zachodu i Wschodu. Tylko, ze ta instytucja od ladnych paru lat ma opinie (sluszna, czy niesluszna) skostnialego przytulku nieudacznych graczy politycznych. Uroczyste otwarcie nastapilo w teatrze im. Slowackiego. Sformowano 10 komisji problemowych. Wedlug niektorych starych dzialaczy polonijnych wybor niektorych przewodniczacych byl chybiony, albo nawet skandaliczny, ale zadnych kontestowanych nazwisk nie podano. (Podejrzewam, ze kogokolwiek by nie wybrano i tak opinie bylyby wlasnie takie...) Komisji Wspolpracy Gospodarczej przewodniczyl Less Kuczynski z USA. Wiele sie po niej spodziewano. Polska pilnie potrzebuje gospodarczego wsparcia ze strony Polonii zagranicznej i to bylo motorem dzialania strony krajowej; miano nadzieje ustabilizowac i rozwinac pomoc organizacyjna, konsultingowa, tworzenie polskich lobby, nie mowiac juz o bezposrednich inwestycjach. Tymczasem dyskusja potoczyla sie odwrotnie. Miazdzacej krytyce poddano polityke rzadu RP, naszym decydentom zarzucono opieszalosc, bledna polityke fiskalna i celna (np. idiotycznie duze cla na samochody) itp. Marek Chudzinski z Polish-American Chamber of Commerce stwierdzil, ze mamy duze szanse na konkurencje z innymi panstwami bylego bloku, ale nic nie robimy w tym kierunku. Brak jest instytucji, ktora by koordynowala dzialalnosc na tym polu. W koncu komisja sformulowala pod adresem rzadu 9 postulatow domagajac sie ulg podatkowych, celnych i przywilejow prawnych, oczywiscie na koszt budzetu. Z sali padl wniosek o natychmiastowa odpowiedz na postawione tu zarzuty, ale mimo iz na sali bylo kilku przedstawicieli rzadu, nikt nie poczul sie uprawniony do udzielenia odpowiedzi, co tylko zwiekszylo irytacje. Ja nie chce byc cynikiem, ale przypomina mi sie sytuacja sprzed ponad 30 lat, gdy moj ojciec, ktory pracowal przez lata w handlu zagranicznym PRL, opowiadal mi jak dusil sie ze smiechu, a po trochu ze strachu, jak negocjowalo sie kontrakty z Polonia: odgorne dyrektywy z Centrali byly oczywiste: urwac ile sie da, szermowac patriotyzmem, wiezia narodowa, obowiazkiem Polonusow wobec Ojczyzny w potrzebie, rozdawac laurki i bilety na wystepy zespolow folklorystycznych, organizowac pijanstwa w konsulatach itd. A tamci: urwac ile sie da, szermowac wiezia narodowa i koniecznoscia dbania przez Macierz o biednych wygnancow, wypraszac pierwszenstwa w przetargach, na kolacyjki zapraszac i dziecmi mowiacymi jeszcze po polsku sie chwalic... I psiakosc, dalej to samo! Nasi chca, aby Polonia lozyla z lekkim sercem na nasz kryzys i niedolestwo, a tamci nie racza w ogole zauwazac naszej wewnetrznej polityki ekonomicznej, tylko chca, zeby RP stala sie DLA NICH rajem celnym i fiskalnym... Kwestie organizacyjne byly jeszcze weselsze. Wiekszosc krytykowala Wspolnote Polska. Krytyka? Ba, to byla istna burza! Zdaniem delegatow Wspolnota absolutnie sie nie nadaje na centrale ruchu polonijnego, gdyz podlega silnym wplywom niektorych partii politycznych. A jeden z delegatow stwierdzil bez ogrodek, ze `Dopoki nie zostanie przeprowadzona lustracja, nie bedzie wiadomo, kto wypelnia struktury centrali w Polsce'. Po tej wypowiedzi nastapily burnyje aplodismienty. Aha, jakby kto nie wiedzial: prezesem Wspolnoty jest Andrzej Stelmachowski. Sekretarzem: senator Anna Bogucka-Skowronska. Poza tym jest to mieszanka polityczna, chyba zblizona do kregow prezydenckich. Usmiac sie mozna, choc nie nalezy. Przedstawione przez Ryszarda Zakrzewskiego (Wielka Brytania) projekty struktury organizacji polonijnych zostaly odrzucone. W koncu sklecono pare wnioskow typu `Kazdy kraj kontaktuje sie bezposrednio ze Wspolnota Polska w Warszawie', ale gdy jeden z glownych promotorow i przyjaciol warszawskiej Centrali, Jan Nowak-Jezioranski usilowal przemycic w Uchwale Zjazdu ukute poza komisja sformulowanie o "Wspolnocie jako ogniwie laczacym", prezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej Marek Malicki to wychwycil i na wniosek sali sformulowanie usunieto. Najwiekszym przeciwnikiem Wspolnoty okazal sie Kongres Polonii Amerykanskiej, z "Dear Ed'-em" (jak go nazwal prezydent Bush w zyczeniach z okazji Zjazdu) Moskalem. Moskal wypalil prosto z mostu: `Z perspektywy lat widze, ze Wspolnota Polska niewiele dobrego zrobila tak dla Polonii jak i dla Polski. Dluzej nie bedziemy wiec juz czekac na zmiany postaw jej urzednikow, ktorym zwyczajnie brakuje znajomosci problematyki polonijnej, zaangazowania, a czesto rowniez podstaw bon-tonu. Kongres Polonii Amerykanskiej nadal bedzie pomagal Polsce, tworzyl polskie lobby w USA, ale maksymalnie ograniczymy nasze kontakty ze Wspolnota Polska, nie widzac w niej partnera'. Moskala i KPA zaatakowal Zwiazek Polakow w Argentynie, Paragwaju i Urugwaju w osobach Juana Kobylanskiego i Leopolda Bilozura. Oswiadczyli, ze KPA nic nie znaczy, Moskala prawie nikt nie zna, a list od Busha pewnie falszywy, bo Moskal nie pokazal oryginalu. KPA powinien opuscic Zjazd, bo mu szkodzi, a szkalowac przyjaciela Stelmachowskiego i wszystkich ludzi prezydenta oni nie pozwola. Byly i posuniecia bardziej znaczace. Za wszelka cene usilowano zachowac status quo Wspolnoty i cel ten formalnie osiagnieto, a Moskala ukarano. Gdy KPA uroczyscie przekazywal sluzbie zdrowia 5 mikrobusow do przewozu ludzi niepelnosprawnych, w tym samym czasie skrzyknieto konferencje prasowa, ktora miala rzekomo byc wazna. Czesc dziennikarzy odciagnieto. Mozna jednak zrozumiec tez rozzalenie niektorych calkiem rozsadnych i szczerych dzialaczy Wspolnoty, ktorych Moskal zwyzywal od urzednikow i zarzucil brak bon-tonu. W kazdym razie, aczkolwiek Zjazd zakonczyl sie w niedziele 23 sierpnia wieczorem, Kobylanski z Bilozurem w asyscie funkcjonariuszy z URM wyjechali z Krakowa juz w sobote, a na galowej sobotniej kolacji w Muzeum Narodowym nie bylo tez Moskala, bo pojechal na kolacje w Beskid Zywiecki na zaproszenie jakiegos biznesmena z Sosnowca. Bon-ton? Taki sobie, choc z drugiej strony racjonalne: pewnie wiecej konkretnego dla dzialalnosci Polonijnej mozna bylo osiagnac z ludzmi biznesu niz na dusznej gali w skloconym towarzystwie. A jeszcze wczesniej, w czasie obrad, zdarzalo sie uprzejme wyzywanie jednych delegatow przez innych, nawet z tego samego kraju (Zachodniego), od komunistow, albo dla odmiany od uzurpatorow. Bon-ton? Wrocmy do Zjazdu. Najwazniejsza - moim zdaniem - kwestia dotyczyla Polakow ze Wschodu. Szefem Komisji byla Danuta Branna. Stwierdzono, ze intensyfikacja pomocy jest konieczna, stwierdzono tez, ze Polonia Zachodnia bedzie wolala kontaktowac sie ze Wschodem bez posrednictwa Polski. Cos niewatpliwie ruszylo. Bedzie wiecej pieniedzy. Zintensyfikuje sie "eksport kulturowy" (choc trzeba strasznie uwazac, bo prawoslawny wschod sie boi silowej ekspansji katolicyzmu poprzez srodowiska Polakow). Nasi stwierdzili, ze o masowej repatriacji nie moze byc mowy, ze raczej nalezy dbac o Polakow TAM, na miejscu. Ale byly i zgrzyty. W telewizji widzialem krotki wywiad z jakims zacnym Kanadyjczykiem, ktorego nazwisko mi ucieklo. Powiedzial, ze bylo to dla niego przezycie, ze to byli ludzie z calkiem innego swiata, cos zupelnie niespotykanego. A mowil szczerze i sympatycznie, w takim duchu, ze powiedzialem sobie, ze jak ten dobrze odzywiony intelektualista jeszcze powie, ze az dziwne, ze ci niby Polacy maja dwie nogi i umieja jesc widelcem, to rozwale telewizor! Podobne odczucia miala nasza znajoma, ktora zaliczyla kolacje z pania Andersowa i jej duza swita. Sama pani Andersowa jest znakomita, ale potworna wyzszosc Polonusow z Ameryki, czy Wielkiej Brytanii byla TAM rzeczywiscie denerwujaca. Zofia Boradyn, prezes nowogrodzkiego oddzialu Zwiazku Polakow na Bialorusi dopiero po przyjezdzie dowiedziala sie, ze sciagnieto ich prawie caly autokar jako "halo" Zjazdu. Mieli tylko prawa goscia, a nie delegata; poczuli sie podludzmi. Goscie z panstw nadbaltyckich jednoznacznie stwierdzili, ze wymarzonego przez nich kontaktu nie ma, zadnej serdecznosci, zadnego partnerstwa nawet w sferze zwyklych, ludzkich rozmow. Moze za duzo sie spodziewali? Pewnie mysleli, ze ci z Zachodu docenia ich cierpienia, a tamci dla odmiany widzieli w nich okazy degeneracji i skazenia komunizmem... (Nb. problem Sybirakow i odszkodowan dla nich okazal sie w Polsce bardzo delikatnym problemem prawnym, bo nikt nie wie ,kto ma za co odpowiadac. Na wszelki wypadek stosuje sie LITERE prawa, a jesli komus przez pomylke (jak krewnym naszych przyjaciol) na skutek dwukrotnej transliteracji nazwiska poprzez cyrylice przekrecono jedna LITERE w nazwisku, to zadnych odszkodowan nie bedzie...) No i tyle. Pointy nie bedzie, bo Zjazd tez jej nie mial. Jeszcze pod koniec probowano podsunac delegatom rezolucje chwalaca Wspolnote Polska, ale zostalo to z oburzeniem storpedowane. Jesli mialbym odwazyc sie na wlasna diagnoze, Zjazd zawiodl glownie na skutek pretensji i braku zaufania wszystkich do wszystkich. Miejmy nadzieje, ze to przejsciowe, wywolane ogolnym chaosem u nas i w okolicy. _______________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu) Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu) Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet) Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca) stale wspolpracuje: Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet) Copyright (C) by Jerzy Karczmarczuk 1992. Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP, adres: (128.32.164.30), directory: /pub/VARIA/polish. ____________________________koniec numeru 47___________________________