______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 16.02.1996 ISSN 1067-4020 nr 127 _______________________________________________________________________ W numerze: Istvan Deak - (Samo)Sad w Norymberdze Helena Zaworska - Europa nas nie kocha Zdzislaw Raczynski - Paszkwil w Dumie Janusz Mika - Styczen w Polsce Marek Przybylik - Lista dawnych przebojow _______________________________________________________________________ The New York Review of Books, 7.10.1993 Istvan Deak (SAMO)SAD W NORYMBERDZE ======================= Rok 1995 obfitowal w rocznice, na ogol mniej lub bardziej zwiazane z zakonczeniem II Wojny Swiatowej. Pod koniec roku minela wiec rowniez 50-ta rocznica rozpoczecia Procesu Norymberskiego. W zwiazku z nia przytaczamy ponizszy artykul (oryginalny tytul: <>) prezentujacy - jak sadzimy - dosc odmienna wersje interpretacji tego procesu od tej, do ktorej wiekszosc z nas przywykla. Autorem oryginalnego artykulu z <> jest Istvan Deak, Wegier z pochodzenia, historyk, profesor Columbia University, specjalista od spraw Europy Srodkowo-Wschodniej, pisujacy dosc czesto na lamach tego periodyku i wyrozniajacy sie - naszym zdaniem - rozsadkiem podejscia do opisywanych przez siebie wydarzen. Artykul Deaka jest w zasadzie omowieniem jednej ksiazki, piora amerykanskiego prokuratora Trybunalu Norymberskiego, Telforda Taylora, <>. Podobnie jak w innych artykulach Deaka w NYRB recenzja jest w duzej mierze pretekstem do zaprezentowania wlasnej interpretacji i wlasnych rozwazan. Ponizszy tekst jest wiec streszczeniem Deaka streszczajacego, komentujacego i uzupelniajacego Taylora. Dosc niewdzieczne zadanie dla kompilatora, ale interpretacja Deaka wydawala sie nam na tyle interesujaca, ze mimo to artykul ten zamieszczamy. Dodajmy jeszcze, ze Deak piszac swoj artykul nawiazywal do sytuacji w bylej Jugoslawii w 1993. Odpowiednie fragmenty jako zdezaktualizowane zostaly ponizej pominiete z wyjatkiem zakonczenia, ktore nie stracilo na gorzkiej aktualnosci. J.K_ek 1. Oskarzenia o zbrodnie wojenne na obywatelach panstw obcych mialy swe precedensy juz przed Norymberga. Prawo wojenne probowano skodyfikowac przez cale stulecia. Konwencje Genewska i Haska z konca XIX i poczatku XX wieku kategorycznie zabranialy na przyklad zabijania poddajacych sie zolnierzy i nakazywaly, aby jency wojenni otrzymywali te sama opieke medyczna, zywnosc i zold jak wlasne oddzialy. Oficerowie w niewoli mieli cieszyc sie przywilejami naleznymi ich statusowi. Niektore z tych konwencji zostaly naruszone juz w I Wojnie Swiatowej. Zbombardowanie katedry w Louvain bylo oczywistym pogwalceniem Konwencji Haskiej z 1907 roku, ale ta sama konwencja wcale nie zakazywala na przyklad brania i zabijania zakladnikow. Zatopienie amerykanskiego statku pasazerskiego <> w 1915 r. wcale nie bylo naruszeniem prawa gdyz tylko statki szpitalne cieszyly sie jego ochrona. Nawet ataki <> na Londyn nie byly pogwalceniem umow, gdyz miasto to nie bylo niebronione. W koncu, nawet masakra Ormian przez Turkow podczas I Wojny nie byla scisle mowiac naruszeniem konwencji, gdyz Turcy i Ormianie nie byli ze soba w stanie wojny. Nie zwazajac jednak na powyzsze watpliwosci prawne, zachodnia opinia publiczna po zakonczeniu I Wojny domagala sie ukarania przywodcow Niemiec za ich domniemane zbrodnie. Artykul 227 Traktatu Wersalskiego zalecal powolanie trybunalu 5 sedziow roznych narodowosci, ktorzy mieli sadzic cesarza Wilhelma za "powazne przewinienia przeciw moralnosci miedzynarodowej i swietosci traktatow." Artykuly 228 i 229 z kolei wymagaly, aby rzad niemiecki wydal swych obywateli pod sad trybunalom powolanym przez zwycieskie armie. Zaden z paragrafow Traktatu Wersalskiego, pisze Taylor, nie wzbudzil w Niemczech tyle oburzenia co wlasnie te dwa, nawet slynny paragraf 231 o odszkodowaniach wojennych. Z usilowan tych niewiele wyniklo. Cesarz uciekl do Holandii pod koniec wojny, zas Holendrzy odmowili wydania go zycieskim mocarstwom, zreszta ku wielkiej uldze wszystkich zainteresowanych. Z pomyslu ustanowienie trybunalow rowniez nic nie wyszlo, skonczylo sie przekazaniem Niemcom listy 854 osob do osadzenia. Nawet to wzbudzilo tam wielkie oburzenie, a skonczylo sie tak, ze sad w Lipsku w koncu skazal 13 niemieckich zolnierzy na krotkie kary wiezienia za takie przewinienia jak bicie brytyjskich jencow wojennych, rozstrzeliwanie rannych zolnierzy francuskich oraz, w przypadku konfliktu z USA, zatopienie statku szpitalnego i celowe zatopienie dwu sposrod trzech jego szalup ratunkowych. Nie trzeba dodawac, ze wielu zolnierzy brytyjskich i francuskich mozna bylo oskarzyc o takie same zbrodnie. Mimo to procesy te mogly stanowic w 1945 roku precedens dla Aliantow, gdyby ci zechcieli powierzyc Niemcom ukaranie swych wlasnych zbrodniarzy. Innym precedensem mogly stac sie procesy w Turcji po I Wojnie Swiatowej. Turcji, pokonanej w tej samej wojnie, narzucono w Traktacie z Sevres paragrafy podobne do 228 i 229. Ale zanim nawet traktat ten zaczal obowiazywac w 1920 roku, sami Turcy postawili przed swymi trybunalami wojskowymi winnych masakry Ormian. Nie ulega watpliwosci, ze obecnosc brytyjskich oddzialow okupacyjnych wywarla tu pewien efekt, ale turecka opinia publiczna sama domagala sie ukarania winnych. 63 wyzszych urzednikow zostalo postawionych przed sadem w Stambule w lutym 1919 roku; wszyscy nalezeli do ruchu Mlodych Turkow. Sad skladal sie z wojskowych, ale rowniez i z sedziow cywilnych, w tym Grekow i Ormian. Glownym oskarzonym byl Kemal Bey, byly gubernator prowincji, w ktorej popelniono morderstwa, deportacje i rabunki na ludnosci ormianskiej. Jego obronca argumentowal, ze Kemal Bey powinien zostac uniewinniony, gdyz tylko wypelnial rozkazy wladz zwierzchnich. Glowny prokurator ripostowal zdaniem, ktore moglo bylo odbic sie echem 26 lat pozniej w salach innego trybunalu, ze <> Kemal Bey zostal publicznie powieszony 12 kwietnia 1919 roku w Stambule. Ten sam trybunal wojskowy skazal wielu innych bylych urzednikow panstwowych na kary wiezienia zas w lipcu tego samego roku uznal za winnych masakry Ormian czterech innych przywodcow z okresu wojny, w tym Mehmeda Talaata Pasze - bylego Wielkiego Wezyra i ministra spraw wewnetrznych. Cala czworka zostala skazana na smierc na podstawie tureckiego kodeksu prawnego, nawet jesli sadzeni byli tylko <>, jako ze zdazyli uciec do Rosji Sowieckiej badz Niemiec. Tym niemniej procesy te sa do dzis przykladem, ze nie jest niemozliwe oczekiwac od sadow pokonanego kraju sprawiedliwego osadzenia wlasnych przestepcow wojennych. (Paradoksem przy tym jest ze w odroznieniu od sadow sultanskich, wspolczesne rzady republikanskiej Turcji konsekwentnie odmawiaja przyznania sie, ze w czasie I Wojny Swiatowej popelniono jakiekolwiek zbrodnie na Ormianach.) Lata miedzywojenne przyniosly podpisanie nowych umow majacych na celu zlagodzenie okrucienstwa zwiazanego z prowadzeniem wojny, szczegolnie traktowania jencow, zarowno wojennych jak i cywilnych. Rozwazano nawet zdelegalizowanie wojny jako takiej. Dokumentem najczesciej cytowanym w Norymberdze byl pakt Kelloga-Brianda, podpisany 27 sierpnia 1928 roku w Paryzu. W ciagu nastepnego roku 41 panstw, wlacznie z Niemcami ale bez ZSRR, uroczyscie wyrzeklo sie prowadzenia wojny jako narzedzia polityki panstwowej. Wszelako, pakt ten nie delegalizowal wojny jako takiej, pozostawiajac opcje prowadzenia wojny w obronie wlasnej; podobnie nie stanowil wojny zaczepnej zbrodnia i nie przewidywal sadzenia winnych takiej wojny. 2. Dyskusje wsrod Aliantow co zrobic z nazistami rozpoczely sie dlugo przed zakonczeniem II Wojny. Pomyslow nie brakowalo, chocby pol-zart Stalina zeby rozstrzelac 50 tys. oficerow niemieckiego sztabu generalnego (nigdy tylu nie bylo). Rowniez Churchill nalegal na egzekucje bez sadu co wiekszej rangi przestepcow hitlerowskich. Rozsadek jednak przewazyl, glownie dzieki Amerykanom, ktorzy nalegali na utworzenie trybunalu miedzynarodowego, majacego osadzic indywidualnych przestepcow jak rowniez rozwazyc wine kierowanych przez nich organizacji. Najwazniejsze jednak bylo naleganie Amerykanow na zdelegalizowanie agresji i zapewnienie, ze winni takowej zostana ukarani. W ten sposob odwrocily sie role: po I Wojnie na utworzenie miedzynarodowych trybunalow nalegali Anglicy, a ociagali sie Amerykanie. Teraz, ku schylkowi II Wojny to Anglicy byli tej idei nader niechetni, podobnie zreszta jak Francuzi i Sowieci. Tym niemniej potega i prestiz Ameryki zwyciezyly opory. Porozumienie Londynskie z 8 sierpnia 1945 roku ustanowilo trybunal i cztery kategorie, wedlug ktorych mial on sadzic przywodcow Niemiec: 1.Planowanie, przygotowanie, rozpoczecie i prowadzenie wojny agresywnej; 2.Uczestnictwo w zbiorowym planowaniu powyzszych czynnosci (obie kategorie lacznie nazwano "zbrodniami przeciw pokojowi"); 3.Zbrodnie wojenne - szeroka kategoria obejmujaca morderstwa, zle traktowanie i deportacje ludnosci cywilnej na terenach okupowanych, zbrodnie na jencach wojennych, zabijanie zakladnikow, pladrowanie i celowe niszczenie miast i wsi, jak rowniez dewastowanie terytorium bez potrzeby wojskowej; 4.Zbrodnie przeciw ludzkosci - nowa kategoria obejmujaca wszelkie nieludzkie akty wobec ludnosci cywilnej majace za podstawe wzgledy rasowe, polityczne lub religijne. Punkt 3. mial w intencji obejmowac zbrodnie popelnione na terenach okupowanych przez Rzesze podczas gdy punkt 4. obejmowal te same czyny popelniane na terenie samych Niemiec. Osoba, ktora odegrala najwieksza role w sprecyzowaniu tych punktow byl amerykanski sedzia Sadu Najwyzszego Robert H. Jackson, ktory nastepnie zostal prokuratorem podczas Procesu. Najwieksza wage pokladal on w punkcie 2., czyli "zmowie majacej na celu agresje." Brytyjczycy w zasadzie sie z nim zgodzili, ale prostestowali Francuzi, wedlug ktorych bylo to "ustawodawstwo post factum" i ktorzy woleli sadzic Niemcow wylacznie na podstawie punktow 3. i 4. Wreszcie Sowieci argumentowali, ze o winie nazistow zadecydowala juz Konferencja Jaltanska, w zwiazku z tym rola Trybunalu mialo byc wylacznie wymierzenie kary poszczegolnym osobom. Byli tez oni zdecydowanie przeciwni klauzuli potepiajacej niesprowokowana agresje, gdyz sami rezerwowali sobie prawo do "wojen wyzwolenczych." Mimo to w koncu zgodzili sie w planem ogolnym. Z perspektywy 50 lat trudno zrozumiec w jaki sposob tyle brakow i sprzecznosci dostalo sie do aktu oskarzenia, a jeszcze bardziej do procedury Procesu. Niektorzy jego krytycy jak Eugene Davidson podkreslaja ten defekt, ze do oskarzenia kwalifikowaly sie przestepstwa popelniane zarowno przez Niemcow jak i Aliantow. Przykladowo, Niemcy zostali oskarzeni o napad na Polske we wrzesniu 1939 roku, ale ani slowem nie wspomniano przy tym o pakcie Ribbentrop-Molotow i jego tajnej klauzuli. Pakt sowiecko-hitlerowski byl natomiast wymieniony w kontekscie napadu Niemiec na ZSRR w czerwcu 1941 roku. Dalej, oskarzenie calkowicie zignorowalo niesprowokowane ataki Sowietow na Polske i Finlandie w 1939 r., Bulgarie w 1944 r. czy Japonie w 1945. Niemieccy generalowie zostali oskarzeni o agresje przeciw neutralnej Norwegii w kwietniu 1940, ale obronie nie pozwolono argumentowac, ze wczesniej juz alianci zaczeli minowac porty norweskie i zaladowali swe oddzialy na statki z zadaniem opanowania Narwiku i innych punktow tego kraju. Obrona miala podczas calego Procesu zwiazane rece. Wszyscy obroncy byli Niemcami, wielu z nich bylymi czlonkami NSDAP i prokuratura nie pozostawila im zadnej watpliwosci, ze traktowani sa jako gorsza strona w procesie. Przykladowo, obrona miala tylko bardzo ograniczony dostep do materialow dowodowych i *zadnego* dostepu do archiwow alianckich, ktore oskarzenie moglo wykorzystywac do woli. W szczegolnosci, obroncom odmowiono dostepu do tajnych archiwow brytyjskich dotyczacych przebiegu kampanii w Norwegii w 1940 mimo ze oskarzenie admiralow Raedera i Doenitza w duzym stopniu dotyczylo wlasnie tego epizodu wojny. Jednym z glownych punktow oskarzenia bylo nieludzkie traktowanie sowieckich jencow wojennych przez hitlerowcow, ale obronie nie pozwolono wspomniec o rownie okrutnym traktowaniu niemieckich jencow przez Sowietow. Bombardowanie Drezna lub Hamburga nie moglo byc wspomniane, ataki na Warszawe, Rotterdam lub Belgrad natomiast tak. Niemcy zostali poczatkowo oskarzeni o zamordowanie 925 polskich oficerow w Katyniu mimo ze prokuratorzy zachodni byli juz w tym czasie niemal przekonani, ze zbrodni dokonali Sowieci. Nieco pozniej, na zadanie sowieckiego prokuratora Rudenki, liczbe zamordowanych oficerow zwiekszono do 11 tysiecy. Tym niemniej, poniewaz Sowieci nie dostarczyli nawet cienia dowodow winy Niemcow, zas w Ameryce zaczely sie rozlegac coraz donosniejsze glosy przeciw takiej parodii sprawiedliwosci, sprawa katynska zostala po cichu usunieta z aktu oskarzenia. 45 lat pozniej jednym z ostatnich aktow rozpadajacego sie Zwiazku Sowieckiego bylo przyznanie sie do tej zbrodni (ocenia sie, ze liczba zamordowanych w Katyniu i gdzie indziej oficerow wynosila okolo 15 tysiecy.) Wsrod punktow oskarzenia figurowalo rowniez branie i zabijanie zakladnikow mimo, jak pisze Taylor, ze nie bylo to nielegalne przed Procesem i ze pozniejszy proces w Norymberdze w 1948 roku potwierdzil legalnosc tego postepowania na podstawie argumentacji, ze ograniczalo ono liczbe ofiar powstajacych w wyniku dzialan partyzanckich. Taylor zarzuca Niemcom nie tyle samo branie i zabijanie zakladnikow, co "przesadna" skale tych operacji. Niemcy z pewnoscia zabijali wielu zakladnikow, w niektorych przypadkach nawet po tysiac za jednego zabitego Niemca (w Serbii). Ale co jest "przesadna" liczba, a co nie jest?! Jedna z zasad przyjetych przez Trybunal bylo, ze ani oskarzenie ani obrona nie mogly kwestionowac legalnosci procedury. Bezcelowe wiec bylo dla obrony argumentowanie iz Trybunal nie mial zadnej racji bytu w obliczu prawa miedzynarodowego, albo ze Alianci czesto byli winni tych samych zbrodni, o ktore oskarzano Niemcow. Tym niemniej ten sam sad, ktory na ogol odrzucal argumenty typu <> czyli "ty rowniez", dopuscil do ciekawego wyjatku. Admiral Doenitz oskarzony byl o zbrodnie na komandosach brytyjskich oraz o zatapianie statkow handlowych i pasazerskich bez uprzedzenia. Tym niemniej obrona dowiodla, ze odpowiedni rozkaz dotyczacy komandosow byl odpowiedzia na schwytane przez Niemcow dokumenty brytyjskie nakazujace komandosom prowadzenie "potencjalnie gangsterskich" metod walki. Jesli chodzi o wojne podwodna, obrona wykazala ze przez pierwszy rok wojny niemieccy dowodcy U-bootow stosowali sie do odpowiednich umow miedzynarodowych i zezwalali zalodze na zajecie miejsc w lodziach ratunkowych przed zatopieniem ich statku. Dopiero gdy stalo sie jasnym, ze brytyjskie statki obowiazywal rozkaz Admiralicji natychmiastowego powiadamiania jej przez radio o kazdym dostrzezeniu U-boota, oraz po ponawiajacych sie przypadkach ostrzelania okretu podwodnego przez uzbrojony statek handlowy, Hitler wydal rozkaz zatapiania ich bez ostrzezenia. Doenitz z pewnoscia dostalby wyrok wyzszy niz 10 lat, ktore w koncu otrzymal, gdyby nie wyzsi dowodcy alianccy, ktorzy sie za nim wstawili, a w szczegolnosci admiral Nimitz, dowodca amerykanskiej Floty Pacyfiku. Poproszony przez obrone, Nimitz wystosowal list w ktorym stwierdzal, ze od samego poczatku wojny na Pacyfiku amerykanskie okrety podwodne torpedowaly japonskie statki handlowe bez uprzedzenia. Hermann Goering wsrod swych rozlicznych tytulow nosil rowniez funkcje dowodcy Luftwaffe. Byloby wiec logicznym, aby postawiono go w stan oskarzenia w zwiazku z terrorystycznym bombardowaniem Warszawy, Rotterdamu, Belgradu czy miast brytyjskich. A jednak ani jego ani zadnego z pozostalych podsadnych o to nie oskarzono. Wedlug Taylora, gdyby Goering mial odpowiadac wylacznie za swe czyny jako dowodca Luftwaffe, nie mialby sie czego obawiac. Powodem tego bylo, ze ataki powietrzne Luftwaffe bladly w porownaniu z tym, czym byly naloty dywanowe Aliantow na miasta japonskie lub niemieckie, naloty ktore bynajmniej nie mialy za cel obiektow wojskowych. 3. Przed Trybunalem Norymberskim stanelo 22 oskarzonych, z ktorych jeden (Martin Bormann) sadzony byl zaocznie. Wina takich postaci jak Hermann Goering, szef Bezpieczenstwa Rzeszy Ernst Kaltenbrunner, minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop czy Hans Frank, ktory rzadzil okupowana Polska byla oczywista. Byli oni rozkazodawcami badz wykonawcami masakry Zydow i osob innych narodowosci. Ale nawet i oni oskarzeni byli o zbrodnie przeciw pokojowi a nie przeciw ludzkosci. Mniej jasna byla sprawa Rudolfa Hessa, zastepcy Hitlera, ktory w maju 1941 roku polecial do Anglii, aby, wedlug wlasnych slow, doprowadzic do pokoju. Nie mogl on byc oskarzony o zbrodnie wojenne ani zbrodnie przeciw ludzkosci, zas jego odpowiedzialnosc za wojne byla wiecej niz watpliwa. Mimo to w wyniku naciskow Sowietow, ktorzy podejrzewali go o zmowe z Anglikami i nastawali na wyrok smierci, otrzymal on kare dozywocia. Taylor w swej ksiazce podaje w watpliwosc wine Hessa i nawet jego poczytalnosc. Mimo to Hess pozostal w swej celi w wiezieniu Spandau az do samobojczej rzekomo smierci w 1987 roku, w wieku 93 lat. Jeszcze bardziej problematyczny byl przypadek Juliusa Streichera, pornografa, lubiezcy, demagoga i propagandzisty. Streicher zrobil kariere na podzeganiu Niemcow do nienawisci wobec Zydow, zas w roku 1935 mial powazny udzial w uchwaleniu Ustaw Norymberskich. Choc byl osobistym przyjacielem Hitlera, poczawszy od 1940 roku utracil laski i zyl w faktycznym areszcie domowym, nawet redagujac swoj obsceniczny szmatlawiec <>. Streicher nie mial zadnej wladzy ekonomicznej badz politycznej. Nie sprawowal zadnej funkcji panstwowej. Nikogo nie zamordowal; nie byl nawet w mocy nikogo zamordowac, mimo ze zial jadem nienawisci i nawolywal do zbrodni. Streicher byl jedynym podsadnym skazanym wylacznie z jednej kategorii: zbrodni przeciw ludzkosci. Pyta Taylor w swej ksiazce: "Czy publikowanie niemieckiego periodyku w Niemczech, niezaleznie jak obrzydliwego, jest zbrodnia na skale miedzynarodowa?" Jest on przekonany, ze dzis Streicher nie zostalby stracony; powieszony zas zostal wylacznie za to, co mowil i pisal, a nie za to, co robil. Najciekawsza czesc ksiazki Taylora opisuje watpliwosci, ktorymi targani byli sedziowie. Czy bezkrwawy Anschluss Austrii w 1938, poparty przez przewazajaca czesc spoleczenstwa austriackiego, na pewno byl agresja? Czy nalezy potepic agresje na Czechoslowacje, skoro W. Brytania i Francja same oddaly Sudety Hitlerowi? A co z opisana wyzej inwazja Norwegii albo Grecji, w ktorej oddzialy brytyjskie stacjonowaly wczesniej, niz zaatakowaly ja Niemcy? W koncu zas, jak nalezy sie odniesc do postawy niemieckich generalow? Czy nalezy ich skazac za to, ze byli posluszni swemu rzadowi, skoro wczesniej czyni im sie zarzuty, ze zdradzili Republike Weimarska, ktorej mieli sluzyc? Czy generalowie byli jedynie marionetkami rezimu, pozbawionymi zdolnosci do osadu moralnego sprawy, ktorej sluzyli? Wydajac werdykt, sedziowie czynili wzajemne ustepstwa. Jedynie Sowieci nalegali, aby kazdy oskarzony zostal skazany na smierc. W koncu na smierc skazano dwunastu (Goering, Streicher, Frick, Ribbentrop, Kaltenbrunner, Sauckel, Keitel, Jodl, Frank, Rosenberg, Seyss-Inquart i zaocznie Bormann). Na kare wiezienia skazano: Hessa, Funka, Speera, Raedera, Doenitza, von Schiracha i von Neuratha; uniewinniono trzech: Schachta, von Pappena i Fritzchego. W swietle ogromu popelnionych zbrodni kary te nie wydaja sie przesadne, zachodzi jednak pytanie, czy postawiono uzasadnione i dobrze sformulowane zarzuty i czy wszyscy skazani byli istotnie winni. Taylor uwaza, ze Streicher i Jodl nie powinni zostac straceni, zas Hess i Doenitz powinni zostac uniewinnieni. Przyznaje on, ze popelniono wiele bledow, pomiedzy nimi przykladanie zbyt duzej wagi do tak mglistych i nieprecyzyjnych zarzutow jak spisek w celu popelnienia agresji. Mimo to uwaza on, ze proces byl konieczny i zakonczyl sie sukcesem, chocby dlatego, ze przyjeto pewne normy postepowania na przyszlosc i z tego powodu, ze rozdrobnienie go na wiele mniejszych procesow nie mialoby tej samej wagi. Co wiecej, mimo ze bledem bylo powolywanie sie <> na prawo zakazujace agresji, nie bylo nic bezprawnego w uchwaleniu tej zasady na przyszlosc. 4. Proces Norymberski by niewatpliwie lepsza alternatywa wobec drastycznych rozwiazan sugerowanych w tym samym czasie. Byloby niegodne zasad Aliantow rozstrzelanie nazistow bez sadu lub powieszenie ich nogami do gory jak to zrobiono z Mussolinim. Norymberga byla procesem politycznym, ale wina wiekszosci sadzonych w niej przestepcow byla dobrze udowodniona, a oni sami mieli mozliwosc obrony. Z wyjatkiem kilku wszyscy sedziowie byli podatni na argumentacje i wazyli wine z wielka uwaga. W porownaniu z wiekszoscia innych procesow politycznych tego stulecia Norymberga byla procesem wzorowym. Ale czy na pewno nie bylo innej, lepszej metody wymierzenia sprawiedliwosci niz ten pol-legalny proces? Czy nie bylo mozliwosci zapobiezenia egzekucji tych, ktorzy straceni byc nie powinni? Jednym z najpowazniejszych defektow legalnych i moralnych Norymbergi bylo sadzenie na podstawie praw ustanowionych <>. Deklaracja Praw Czlowieka uchwalona przez Narody Zjednoczone w grudniu 1948 jasno uwidocznila nielegalnosc tej praktyki: "nikt nie moze byc uznany winnym wobec narodowego badz miedzynarodowego prawa jesli prawo to nie obowiazywalo wtedy, gdy popelniono dany uczynek." Juz w 1946 roku teolog protestancki Reinhold Niebuhr argumentowal, ze nazisci powinni byli zostac skazani wylacznie za "zbrodnie przeciw ogolnie przyjetym standardom ludzkosci." A przeciez bylo calkowicie mozliwe sadzenie hitlerowcow na podstawie prawa niemieckiego. Oczywiscie, trzeba by wtedy zrezygnowac z oskarzenia o agresje i w zwiazku z tym z dwu glownych punktow oskarzenia. Trzeba by wtedy rowniez mniej podkreslac zbrodnie wojenne, poniewaz sami Alianci, zwlaszcza ZSRR popelniali podobne zbrodnie. Ale zadne prawo niemieckie, nawet najgorsze prawo nazistowskie, nie zezwalalo na mordowanie ludzi niewinnych. Paragraf 211 niemieckiego kodeksu prawnego, zmodyfikowany w pazdzierniku 1943 definiowal morderstwo bez zadnego zwiazku z rasa, religia badz narodowoscia ofiary. W szczegolnosci istnialo rozporzadzenie Fuehrera z pazdziernika 1939 r. rozszerzajace obowiazywanie prawa Rzeszy na tereny do niej wlaczone. Na takich zas terenach lezal Auschwitz. Nawet jesli specjalne rozporzadzenia wprowadzaly drakonskie kary dla polskich i zydowskich mieszkancow wlaczonych terenow jesli ci "naraziliby na szwank bezpieczenstwo Rzeszy", nie bylo w nich nic co pozwalaloby Niemcom zabijac tych, ktorzy nie popelnili zadnego przestepstwa. Innymi slowy, prawa nazistowskie nie zawieraly niczego co zezwalaloby na mordowanie Zydow tylko za to, ze byli Zydami, czy tez polskich intelektualistow tylko za to, ze byli polskimi ksiezmi, profesorami, dziennikarzami czy prawnikami. W przeciwienstwie do tego co instytucje te twierdzily wydajac swoje rozkazy, dowodztwo Wehrmachtu, SS i Rzad Niemiecki naruszaly obowiazujace prawo. Jest godne uwagi, ze niemieckie regulaminy wojskowe z 1943 r. grozily kara zolnierzowi, ktory wykonalby niezgodny z prawem rozkaz zwierzchnika. Gdyby Trybunal Norymerski skoncentrowal sie na zbrodniach rozkazywania i dokonywania mordow na niewinnej ludnosci cywilnej, bylby mniej dwuznaczny legalnie i konceptualnie, a takze doprowadzilby do skazania duzo wiekszej liczby przestepcow hitlerowskich. Taylor pisze dalej, ze obecnosc sedziow sowieckich byla "najwieksza polityczna brodawka" na obliczu Trybunalu. Byli oni prawdziwym powodem do wstydu dla pozostalych sedziow. Niewatpliwie ich udzial rzuca po dzis dzien dlugi cien na ten sad. Ale jesli Sowieci nie byli kwalifikowani moralnie do uczestniczenia w tym sadzie, to co poczac z Francuzami? Jakie prawo mieli oni gdy rzad Vichy byl de facto sojusznikiem hitlerowskich Niemiec, a bardzo niewielu Francuzow zglosilo sie na ochotnika, zeby z Niemcami walczyc po wyzwoleniu Francji? Zas jesli chodzi u USA, to deklarujac w 1939 r. swa neutralnosc naruszyly wyraznie podpisany przez siebie pakt Kelloga-Brianda, odmawiajac rozroznienia pomiedzy niemieckim agresorem, a polska ofiara agresji. Scisle mowiac tylko dwa kraje mialy prawo sadzic nazistow: Wielka Brytania i Polska, gdyz tylko one walczyly z nimi od poczatku wojny do jej konca. Dlaczego nie powierzono sadzenia hitlerowcow samym Niemcom? Taylor zbywa to pytania zdawkowa odpowiedzia, ze nikt by sie na to wowczas nie zgodzil. Ale podany wczesniej przyklad niemieckich sadow po I Wojnie Swiatowej lub sadow tureckich w tym samym okresie pokazuje, ze nie bylo to wcale niemozliwe. Nie nalezy tez zapominac, ze niemal wszystkie kraje okupowane przez Niemcy podczas II Wojny osadzily swych wlasnych kolaborantow, na ogol duzo bardziej surowo niz Alianci osadzili samych nazistow. Nawet sojusznikom Niemiec jak Finlandia, Wlochy, Rumunia czy Wegry, pozwolono sadzic wlasnych przestepcow wojennych i na ogol odbywalo sie to uczciwie i sprawiedliwie. Dla przykladu, wegierskie tzw. sady ludowe skazaly za zdrade i wspoludzial w Holocauscie na smierc 476 osob, z ktorych 189 stracono, w tym czterech bylych premierow. Przy pomocy Aliantow sady niemieckie mogly przeprowadzic calkiem uczciwe procesy. Przykladowo, trybunal ktoremu przewodniczylby Konrad Adenauer, zawodowy prawnik, ktory dwa razy za Hitlera przebywal w wiezieniach, mialby podobny, o ile nie wiekszy, autorytet moralny jak Trybunal Norymberski. Nieprawda jest, ze wiekszosc Niemcow byla po stronie sadzonych nazistow. Trzech podsadnych uwolnionych od winy przez Trybunal zostalo natychmiast po opuszczeniu sali sadowej aresztowanych przez policje niemiecka i otrzymalo kary od 8 do 10 lat ciezkich robot. Wprawdzie nikt z nich nie odsiedzial pelnego wyroku, ale Alianci zaczeli wypuszczac z wiezien zasadzonych przez siebie nazistow jeszcze wczesniej, pomimo wyrokow opiewajacych na smierc czy dozywotnie wiezienie. Mialo to zwiazek z zimna wojna a takze wspolnym dla Mocarstw Zachodnich i dla Sowietow odkryciem, ze Niemcy, w rzeczy samej, nie sa tacy zli. W rezultacie tysiace masowych mordercow z SS i innych organizacji dozyly spokojnej starosci w Republice Federalnej jako funkcjonariusze, biznesmeni czy "emerytowani generalowie policji." Z cala pewnoscia gdyby ukaraniem ich zajely sie sady niemieckie, efekt nie bylby duzo gorszy. Dzisiejsze nawolywania do powolania miedzynarodowego trybunalu majacego sadzic winnych zbrodni na terenach bylej Jugoslawii nie doprowadzaja do niczego z tego powodu, ze nie istnieje konsensus w sprawie wojskowego pokonania armii dokonujacych tych zbrodni. Odwrotnie, dominuje w tej sprawie cynizm taki, ze jeden z glownych podejrzanych, Radovan Karadzic, podejmuje goscina wyzszych urzednikow ONZ. Wyobrazmy sobie jednak, ze sytuacja sie odmieni, agresorzy zostana pokonani wojskowo, a ich przewodcy pojmani. Miejmy wowczas nadzieje, ze Narody Zjednoczone odmowia wymierzenia sprawiedliwosci zwyciezcow i zamiast powolania swojego trybunalu zacheca nowo powolane wladze do ustanowienia swoich wlasnych trybunalow celem osadzenia wlasnych przestepcow. Zasadnicza lekcja Norymbergi powinno byc, zeby wiecej Norymberg nie bylo. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - A jednak zycie dopisalo wlasnie nastepny paragraf do powyzszego artykulu. Wiadomosc z ClariNetu, 13.02.1996: NATO Probes Karadzic Report NATO is looking into reports that its peacekeepers ignored a chance to arrest Bosnian Serb leader Radovan Karadzic. Karadzic is one of 52 men who have been indicted by a U.N. tribunal for war crimes. The Washington Post says he passed unimpeded through NATO checkpoints on a trip from the Serb stronghold of Pale to Banja Luka. The State Department is also investigating. NATO troops have blamed their reluctance to hunt war criminals on a lack of identification tools. NATO officials say that's irrelevant in the case of Karadzic, because he's so well-known. Opracowanie: J.K_ek ________________________________________________________________________ Gazeta Wyborcza, 13.09.1995 Helena Zaworska EUROPA NAS NIE KOCHA ==================== I nigdy nie kochala. Naiwnie wyobrazamy sobie, ze bylismy i jestesmy tak wspaniali, dzielni i madrzy, ze bez naszych walecznych wojsk i genialnych artystow Europa wiele by stracila. Europa tymczasem od stuleci lekce sobie wazy nasze zaslugi i czarna niewdziecznoscia odplaca za wojenne bohaterstwa. Od poczatku naszego panstwowego istnienia liczyly sie dla niej korzystne mozliwosci gospodarcze oraz nasza rola w wielkich dyplomatycznych grach. Wydana obecnie ksiazka Henryka Samsonowicza <> (Bellona, Warszawa 1995, s. 176) powinna byc nasza obowiazkowa lektura. W przystepny, skrotowy (zalewie 176 stron!) sposob autor ukazuje nasze dobre i zle stosunki z Europa od pradziejow po dzien dzisiejszy. Autor zdecydowal sie na upraszczajacy esej popularyzacyjny, majac zapewne na uwadze potrzebe takiej edukacji. Szeroka wiedze o poruszanych tu zagadnieniach odniosl do obfitych przypisow i kazdy moze siegnac po wymienione ksiazki i rozprawy, ktore bardziej szczegolowo wprowadzaja w poszczegolne epoki i problemy. Historyczny esej Samsonowicza ukazuje polityczne i ekonomiczne uklady pomiedzy nami i Europa, traktowana przede wszystkim jako "obszar okreslonej cywilizacji." Slowianie plaga i bogactwem Kiedy Europa nie byla jeszcze Europa, gdy po najezdzie Hunow i wedrowkach ludow na tereny dawnego imperium rzymskiego wdarly sie nieprzebrane rzesze barbarzyncow, "wlasnie Slowianie stanowili plage nie mniej dotkliwa niz Germanie, Arabowie czy Turcy. Mozna nawet powiedziec, ze przewyzszali tamte plemiona wielkoscia dokonywanych zniszczen". Dla Rzymian i Grekow siedziby Slowian lezaly gdzies w "dzikim bezkresie". Ale w VI i VII wieku znad Wisly i Warty ruszyly gromady ludzi szukajacych lepszych warunkow zycia. Plemiona slowianskie zajely wowczas obszary na poludnie od Karpat i na zachod od dolnej Odry, dotarly do Grecji, do Alp i do Wezery. Mieszkancy ziem polskich mieli zapewne w tym udzial, ale przed polowa X wieku trudno mowic o "miejscu Polski w Europie". Dopiero powolanie pierwszego krola i decyzja o wlaczeniu sie do religii chrzescijanskiej okreslily nasza wpolnote narodowa na mapie owczesnych sil politycznych. Wczesniej, w epoce Karola Wielkiego, gdy tworzyly sie zreby Europy Zachodniej, istotnym wkladem naszych ziem byl... eksport niewolnikow! Brzmi to dla nas fatalnie, ale Samsonowicz wyjasnia, jak wazne to bylo zjawisko i jak cywilizacyjnie owocne: "Po upadku starozytnego Rzymu do najbardziej zniszczonych i zubozalych czesci owczesnego swiata nalezala Europa Zachodnia. Nie miala ona niestety nic do zaoferowania innym swiatom gospodarczym. Bizancjum, sasanidzka Persja, nie mowiac juz o Indiach czy dalszych rejonach Azji, byly o wiele ludniejsze, bogatsze, dysponujace i wiekszym potencjalem gospodarczym, i zasobami wszelkich potrzebnych towarow, nie gorszych, a nawet lepszych niz te, ktore mogla wyprodukowac Europa. Mahomet stworzyl podwaliny uniwersalistycznego panstwa rozciagajacego sie od Atlantyku po Indus, panstwa, ktore juz w VIII wieku stwarzalo rynek zbytu na ludzi, na niewolnikow. Oczywiscie sprowadzani oni byli do panstwa kalifa ze wszystkich stron, ale jednym z wazniejszych eksporterow tego towaru stala sie Europa. W VII w., jak mozna sadzic, uksztaltowal sie jej bilans dodatni w tej ''wymianie zagranicznej''". W twardym jezyku ekonomii te srodki pozwolily na rozbudowe karolinskiej Europy. A zrodla owego poszukiwanego towaru w znacznej mierze znajdowaly sie na ziemach slowianskich. Nie bez powodu termin "niewolnik" pokrywal sie w pismach z terminem Slowianin: Slavi - sclavi. Byc moze nie sa to porywajace fakty dla naszej swiadomosci narodowej, ale rzecz w tym, ze najczesciej nie myslimy o sobie w kategoriach gospodarczo-cywilizacyjnych, chociaz w nich wlasnie w znacznej mierze rozgrywaja sie losy zbiorowosci ludzkich. Samsonowicz w swojej ksiazce usiluje nam to ukazac w sposob rzeczowy i bynajmniej nie prowokujacy. To, ze przy budowie pierwszej ''Europy zjednoczonej'' odgrywalismy taka wlasnie role, bylo korzystne dla niej i dla nas. Rozwoj miedzykontynentalnego handlu sprawil, ze Slowianie wlaczyli sie do niego, wzbogacili i rozwineli cywilizacyjnie. To stworzylo warunki sprzyjajace budowaniu wlasnych panstw. Gospodarka i handel okreslaly szanse przemian politycznych. Cud gospodarczy O licznych cudach bitewnych, jakie zdarzaly sie w calej naszej historii, Polak wie doskonale i chlubi sie nimi przez pokolenia. Maci nasza radosc i obraza dume czesty, niestety, fakt, ze Europa za malo nas za to kocha, ba!, potrafi odplacic sie przehandlowaniem naszych zaslug i cierpien w politycznych targach. Samsonowicz probuje nam pokazac, jak w roznych okresach Europa doceniala inne nasze cudy - gospodarcze! Od XII wieku zaczeto dostrzegac ziemie polska jako miodem i mlekiem plynaca, a na Slasku i zlotem swiecaca. Biskup magdeburski w liscie pisal: "Sasi, Frankowie, Lotarynczycy, Flandryjczycy - przeslawni zwyciezcy - tam bedziecie mogli i zbawic wasze dusze, i, jesli wam sie spodoba, zdobyc na osiedlenie bardzo dobra ziemie". W wieku XIII rozpoczela sie masowa kolonizacja, nie tylko na Slasku. Przyniesiony przez przybyszow model zycia, prawa, gospodarowania stal sie znaczacym skokiem cywilizacyjnym. Rozwoj handlu, rzemiosla, przebudowa miast i wsi byly cudem gospodarczym, ktory zintegrowal Polske z osrodkami ekonomicznymi na Zachodzie, po raz pierwszy zaczelismy odgrywac role w gospodarce europejskiej. Polacy musieli sprostac nowemu stylowi zycia, a nie bylo to zadanie latwe: "Zasadniczym problemem stojacym przed polska elita polityczna w XII w. byl wybor miedzy starym, wyprobowanym, lecz coraz mniej skutecznym sposobem zycia, a nowym, przynoszacym niespotykane mozliwosci, ale burzacym dotychczasowe hierarchie wartosci. Konflikt, ktory narastal, dotyczyl oceny czlowieka: jesli o jego wartosci miala decydowac tradycja jego rodu, posiadlosci ziemskie, prestiz w lokalnym srodowisku - opowiadano sie za dotychczasowym sposobem dzialania. Jesli o pozycji czlowieka swiadczyc mial pieniadz, posiadane przedsiebiorstwa, znajomosc obcego prawa, lepsza wiedza o dalszych krajach - mozna bylo opowiedziec sie za nowym stylem zycia. Byl on przynoszony z zewnatrz, wprowadzal odmienna od dotychczasowej hierarchie wartosci. Jesli zatem przyjmowany byl bez zastrzezen, przynosil utrate dotychczasowego znaczenia lokalnych elit". Skad my to znamy? Oczywiscie, znamy, znamy, ale dobrze bedzie, jesli sobie poczytamy i przekonamy sie, ze i drzewiej tak bywalo. "Przelom XII i XIV wieku stanowil czasy, ktore wychowaly nowe pokolenia Polakow swiadomych swej odrebnosci, a jednoczesnie nalezacych do politycznej elity miedzynarodowej". Zawsze mielismy realne szanse jako partnerzy, niepewne zas jako zbawcy narodow, a przegrane - jako lamentujace ofiary. Moze trudno nam w to uwierzyc, ale Europa nie musi nas kochac. Powinna nas szanowac, jesli bedzie miala za co. ________________________________________________________________________ <>, 3.02.1996. Artykul poswiecony ksiazce <>, ktora na poczatku stycznia pojawila sie w Moskwie w sprzedazy. Wpisal J.K_uk} Zdzislaw Raczynski PASZKWIL W DUMIE ================ W Rosji wyszlo dotychczas bardzo niewiele ksiazek o charakterze naukowym czy publicystycznym poswieconych zbrodni katynskiej (<> dziennikarza Wladimira Abarinowa, wydany w 1992 r. i solidne naukowe opracowanie prof. Natalii Lebiediew <> w 1994 r.), dlatego pojawienie sie nowej publikacji wywoluje oczywiste zainteresowanie. Kiedy na drugi dzien po otwarciu sesji nowo wybranej Dumy Panstwowej Rosji zobaczylem w reku jednego z deputowanych ksiazke z tytulem <> na okladce, pierwsza reakcja bylo pytanie, skad ja otrzymal. -- A tutaj, w Dumie -- deputowany wskazal ruchem glowy kiosk, w ktorym rosyjscy parlamentarzysci kupuja zazwyczaj prase, niektore informatory i ksiazki napisane przez swoich kolegow. Nazwisko Muchina bylo mi znane z jego wczesniejszych publikacji w tygodniku <> (Jutro), reklamujacym sie jako "gazeta duchowej opozycji". "Duchowa opozycyjnosc" pisma <> przejawia sie w niewybrednych, kipiacych szowinistyczna piana atakach przeciwko Gajdarowi, demokracji, syjonistom i zydomasonom. Nietrudno bylo przewidziec, jakie poglady moze wyrazac autor publikujacy w takiej gazecie. Na 175 stronicach Jurij Muchin przedstawia 113 dowodow, ktore, jego zdaniem, maja swiadczyc o tym, ze NKWD nie moglo rozstrzelac Polakow internowanych w sowieckich lagrach w 1939 roku, ze odpowiedzialnosc za morderstwo ponosza Niemcy, a cala sprawa jest wymyslem goebbelsowskiej propagandy. "Dowody" przytoczone przez Muchina nie wytrzymuja jakiejkolwiek krytyki i jesliby rzecz ograniczala sie tylko do nich, ksiazczyne mozna byloby zbyc wzruszeniem ramion. Dziwiac sie tylko temu, ze ktos wydal pieniadze na wydrukowanie takiego smiecia w 10 tys. egzemplarzy i ze piec lat po tym, jak ZSRR przyznal odpowiedzialnosc NKWD za zbrodnie, znajduja sie ludzie, ktorzy usiluja kwestionowac oczywiste fakty. Przeraza jednak, a zarazem zmusza do glebszej refleksji nad stanem swiadomosci czesci nacjonalistycznej opozycji rosyjskiej, ogrom nienawisci i nieskrywana pogarda, zionaca z kart tej ksiazki do Polski i Polakow: "Powiem uczciwie, jako ludzi -- zal mi tych rozstrzelanych Polakow, ale jako patriocie jest mi obojetne, kto tych agresywnych idiotow rozstrzelal -- Niemcy czy my. Dobrze im tak -- nosicielom takich zwariowanych idei..." "Cala katynska sprawa zostala dzisiaj podniesiona wlasnie po to, by wychowac Polakow takimi jakimi byli w 1939 roku. Aby zamiast mezow stanu mieli tepych gadulow, zamiast generalow i oficerow -- tchorzliwych zamiataczy parkietow, aby narod polski znowu karmil te zmore, ktora niczego mu nie daje i przed nikim nie broni. Aby Polska znowu stala sie zarloczna europejska prostytutka, nie zarabiajaca na chleb praca, a wlasnie prostytutka, z glupia nadzieja, ze jesli komus nadstawi sie, to cos za to jej przypadnie. (...) Dzisiaj na sam fakt zamordowania polskich oficerow mozna splunac -- jesli my -- to my, jesli Niemcy -- to Niemcy" (str. 30--31). Usilujac zrzucic na Niemcy wine za katynska zbrodnie, Muchin jednoznacznie daje do zrozumienia, ze wlasciwie dobrze sie stalo, ze polskich oficerow, "nosicieli zwariowanych idei" rozstrzelano. Bo czym byla II Rzeczpospolita? "Polacy otrzymali panstwo jak gdyby w podarunku", a "Polska miala w Europie reputacje drobnego huligana". Polacy nie tylko nie chcieli dac Niemcom korytarza do Prus Wschodnich\krop{} (oficjalnym postulatem Niemiec wobec Polski, ktory spowodowal wojne, bylo zadanie przylaczenia Danziga, miasta z czysto niemiecka ludnoscia, do Niemiec i przeprowadzenia drogi przez polskie terytorium do Prus Wschodnich... zadania umiarkowane i uzasadnione), to jeszcze "urzadzali pogromy ludnosci niemieckiej na polskim terytorium", a "tepi i podli polscy politycy w imie swoich glupich ambicji odrzucili sojusz ze Zwiazkiem Radzieckim, jedynym w tym czasie niezawodnym sojusznikiem". Co wiec mozna bylo innego zrobic z tym "chorym narodem" z "okreslonym defektem w swiadomosci panstwowej i spolecznej"? Jak bardzo podobne jest to do okreslenia "wersalski bekart", jakim obdarzyl Polske w 1939 roku ludowy komisarz Molotow. Fakt publikacji <> mozna byloby ignorowac. Nawet jesli jej naklad jest 10-krotnie wiekszy niz opracowanie profesor Lebiediewej, nawet jesli jest rozpowszechniana w Dumie i czytana przez deputowanych. Jest to jednakze przejaskrawiona egzemplifikacja pewenj marginalnej (na razie) tendencji w zyciu politycznym Rosji, ktora wbrew faktom i historii gloryfikuje bezgrzeszna przeszlosc kraju, i w imie jego domniemanej wielkosci usprawiedliwia wszystkie zbrodnie. Ktora dziala jak narkotyk, dajacy cherlawemu kalece poczucie potegi i bezkarnosci. Trzeba przy tym koniecznie powiedziec o innej tendencji -- dazeniu do uczciwego, chociaz przeciez bolesnego dla Rosjan, spojrzenia na przeszlosc -- i o ludziach, bez ktorych zaangazowania i poswiecenia ujawnienie prawdy o Katyniu byloby o wiele trudniejsze. I nie mam na mysli politykow, dla ktorych, byc moze, ujawnienie prawdy bylo nie tylko nakazem moralnym, ile politycznym wyrachowaniem, lecz tych, ktorym zaangazowanie w sprawe katynska nie przynioslo nic procz klopotow: Giennadija Zaworonkowa i Wladimira Abarinowa -- pierwszych rosyjskich dziennikarzy, ktorzy pisali o Katyniu, profesora Marena Freudenberga, ktory pomogl mi w czerwcu 1990 r. odszukac groby w Miednoje, naukowcow -- Lebiediewa i Parasadanowa, a przede wszystkim -- pulkownika Aleksandra Trietieckiego. To, co zrobil prokurator Trietiecki jako szef grupy prowadzacej sledztwo katynskie, daleko wykracza poza sluzbowy obowiazek i sumiennosc. O Trietieckim powinna byc napisana ksiazka, pod moze przydlugim, ale wyraznym tytulem: <>. W tych dwoch tendencjach, dwoch spojrzeniach na historie i na wnioski z niej plynace, przejawia sie w jakims stopniu obraz dzisiejszej sytuacji w Rosji. Dlatego niepokoi mnie, ze jakis Muchin rozpowszechnia swoje paszkwile w Dumie, general Filatow jest rzecznikiem lidera jednej z najwiekszych w Rosji partii, podczas gdy profesor Freudenberg wyemigrowal z Rosji, a pulkownik Trietecki broni w dalekich gorach Pamiru tadzycko-afganskiej granicy i nigdy nie bedzie generalem. ------------------------------------------------------------------------- Trzy kopiejki Europejczyka dyzurnego. Zdzislaw Raczynski pisal ten felieton wzburzony i dziwic mu sie trudno. A tymczasem... Muchin jest <> madrzejszy, niz na to wyglada. Muchin wie doskonale, ze Rosja to nie jest cherlawy kaleka, ktory sie podpiera takimi szmatlawcami, ale olbrzymi kraj, ktory moze jeszcze niezle postraszyc swiat. Kraj, w ktorym znajdzie sie znacznie wiecej potencjalnych nabywcow tej ksiazki niz 10 tysiecy, wiec naklad sie zwroci i z punktu widzenia wydawcy smiec to to nie jest. Zreszta to nie jest zadna rosyjska specyfika. Muchin wie, ze z historycznej perspektywy nawet fakty podwazac mozna, bo fakty, a wlasciwie faktografia sie zaciera, a opinie o przeszlosci ksztaltuje publicystyka. Muchin pewnie czytal Orwella, pewnie wie, ze na swiecie sa kontestatorzy ludobojstwa hitlerowskiego, ze Turcja, nasz dzielny przyszly kolega w NATO do tej pory wypiera sie zbrodni z poczatkow tego wieku. Muchin i jego koledzy nie sa izolowani na swiecie. Pare dni temu Le Pen pil i obejmowal sie z Zyrinowskim. Na takich dzielach mozna politycznie sporo zarobic, wiec beda powstawaly i mozemy sobie tylko wziac Prozac. Ciekawy jest przypadek pulkownika Trietieckiego, przypomina nieco -- <> -- majora Picquarta, znana postac z afery Dreyfusa we Francji. Otoz wlasnie szef wywiadu Picquart poswiecil podejrzany honor armii dla prawdy i wyciagnal wszystkie brudy, ktore pozwolily wybielic Dreyfusa i rzucic podejrzenie na Esterhazy'ego. Za to go przeniesiono do Afryki. Ale w koncu generalem zostal! J.K_uk. ________________________________________________________________________ Z cyklu: Oskarzenia i kalumnie Janusz Mika (mika@ph.und.ac.za) STYCZEN W POLSCE ================ Niedawno wrocilismy z przyjacielem z Polski, gdzie spedzilismy dlugie dwa tygodnie. Dlugie, bowiem w normalnym kraju to, co sie w Polsce wydarzylo w tym czasie, starczyloby na ladnych pare lat. Kraj nasz balansuje obecnie na pograniczu dramatu i groteski, a polska rzeczywistosc polityczna przekracza wszystko to, co w swych najznakomitszych sztukach wymyslili kiedys Witkacy i Mrozek. Pierwszym watkiem w polskim teatrze absurdu stala sie sprawa wyksztalcenia naszych czolowych politykow. Zaczelo sie od prezydenta, ktory, jak wiadomo, przerwal studia na piatym roku i zajety robieniem kariery politycznej nigdy juz do nich nie wrocil. Poniewaz jednak cos w rozmaitych ankietach trzeba pisac w rubryce wyksztalcenie, nasz mlody i niewatpliwie bardzo zdolny polityk przyzwyczail sie do pisania: wyksztalcenie wyzsze albo magister ekonomii. I w tym wlasnie charakterze wystapil jako kandydat na prezydenta. Po pierwszej turze jednak sprawa wyszla na jaw i zostala skierowana do sadu, ktory pozew ze wzgledow formalnych oddalil. O naszym prezydencie jego przeciwnicy mowia teraz: Kto raz sklamal, bedzie klamac zawsze. Sprawa wyksztalcenia bedzie zapewne wracac przez caly okres jego prezydentury. Przy okazji dowiedzielismy sie, ze kandydat na prezydenta sprzed pieciu laty, Tadeusz Mazowiecki rowniez nie ukonczyl studiow wyzszych, nie przeszkodzilo mu to jednak wystepowac oficjalnie w roli prawnika. W ferworze ktos podal do sadu takze Lecha Walese, ten sie jednak obronil w telewizji, pokazujac kamerzyscie i wszystkim widzom swoje swiadectwo ukonczenia zasadniczej szkoly zawodowej. Drugi temat jest znacznie powazniejszy i wiecej w nim dramatu niz komedii. Skutki oskarzenia premiera o szpiegostwo na rzecz mocarstwa osciennego moga byc bardzo grozne nie tylko dla koalicji i obecnego rzadu, ale i dla Polski. Premier broni sie przed zarzutami twierdzac, ze z agentem KGB, ktory oficjalnie byl pierwszym sekretarzem ambasady radzieckiej, a pozniej rosyjskiej, spotykal sie w celach towarzyskich, a nie szpiegowskich. Moze to i prawda, ale ktos piastujacy stanowisko marszalka sejmu lub premiera powinien staranniej dobierac sobie przyjaciol. Zreszta kazde jako tako rozgarniete dziecko w Polsce wie, ze wszyscy prawie dyplomaci radzieccy byli agentami KGB. Co jakis czas dowiadywalismy sie, ze Anglicy czy tez Francuzi wydalili kolejna partie "radzieckich dyplomatow". Na koniec cos z zycia bylych prezydentow. Jak napisala prasa, nasz prezydent po zakonczeniu kadencji nie otrzymuje zadnej emerytury, a tylko trzymiesieczna odprawe. W zwiazku z tym Lech Walesa oznajmil, ze wraca do "swojej" stoczni na stanowisko mistrza elektromechanika aparatow elektrycznych. Bez godzin dodatkowych moze zarobic najwyzej 828 zlotych miesiecznie. Nie byloby w tym nic smiesznego, gdyby nie to, ze bylemu prezydentowi przysluguje dozywotnia ochrona w postaci pracownika Biura Ochrony Rzadu, ktorego miesieczne pobory wynosza okolo 1500 zlotych. Dziennikarze zastanawiaja sie, czy ochroniarz powinien czy nie powinien pomagac eksprezydentowi w pracy, podajac, na przyklad, narzedzia. Wszystko bedziemy wiedziec juz 25 marca, kiedy w stoczni konczy sie urlop bezplatny Lecha Walesy. A jego sytuacja finansowa nie jest wesola. Urzad Skarbowy domaga sie zaplacenia podatku od sumy miliona dolarow, za ktora Walesa sprzedal wytworni filmowej prawa do filmu biograficznego, a jeden z mieszkancow Gdanska podal go do sadu o zaplacenie 100 milionow starych zlotych obiecanych przez Walese kazdemu Polakowi w poprzedniej kampanii wyborczej. Wlasciwie to powod wystapil tylko o 10 milionow, bo nie bylo go stac na zbyt wysokie oplaty sadowe. Ku zdumieniu wszystkich prawnikow sad wydal wyrok na niekorzysc pozwanego, motywujac to jego nieobecnoscia w sadzie. Jezeli ten sposob wyrokowania utrzyma sie w polskim sadownictwie, to wkrotce Lech Walesa bedzie nam wszystkim winien 400 bilionow starych albo 40 miliardow nowych zlotych. JAM ________________________________________________________________________ Polityka 42/1995 Marek Przybylik LISTA DAWNYCH PRZEBOJOW ======================= Tworcza role najnowszego naszego ustroju opisano juz wielokrotnie, tez oczywiscie tworczo. Kapitalizm to jednak ustroj okrzeply w zupelnie innych od naszych warunkach i transplantowanie go na slowianski grunt nie jest proste. Coraz pojawiaja sie w nim specjalisci przekonani, ze wiele jest w nim jeszcze do poprawienia, zreformowania i dalszego doskonalenia w kierunku kapitalizmu z ludzka twarza. Osiagniecia na polu stawiania zrebow nowego mamy juz znaczace. Dorownujemy w tym dziele najlepszym, a nawet ich przewyzszamy. Aby jednak mozna bylo wznosic nowe, trzeba burzyc stare. Wiatr historii wieje, wiec od czasu do czasu wywieje. Czesto tego nawet nie zauwazamy. Narty krajowe na przyklad niepostrzezenie wywial i wszystko wskazuje, ze raz na zawsze. Cale pokolenia, lacznie z moim i moich dzieci, uczyly sie jezdzic na deskach z Szaflar, marzac przy tym, by poszusowac na Rossignolach, K-2, Haedach, Salomonach. Widocznie w jezdzeniu zrobilismy postepy szybsze niz Szaflary w produkcji, wiec dzisiaj, chcac nie chcac, z bolem portfela jezdzimy na tym, cosmy sobie wymarzyli. Z Polsportow pozostaly tylko wspomnienia i liczne egzemplarze zabytkowe w piwnicach. Huragan przemian przeniosl do historii papierosy Mazur - papierosy, ktore wyrywaly pluca calym pokoleniom poborowych. Przydzialowe wojskowe szlugi pozostaly moze jeszcze w zapasach na czarna godzine, ale najpewniej wypalili je wartownicy w noc stanu wojennego. Dzis nad nimi moze plakac tylko posel Pek, ktoremu po nocach sni sie inwazja obcych na wszystko, co nasze. Nie reklamowal ich zaden plakat, ale w pamieci pozostalo haslo: "Papierosy Mazur pala sie dlugim i jasnym plomieniem." Na liscie nieobecnych jest nasza duma nie tak odlegla, czyli produkty zakladow Kasprzaka, Eltry i Diory. Te jaskolki nowoczesnosci - magnetofony, radia, radiole i duma polskich inzynierow - magnetowid, wynaleziony przez nich prawie zupelnie niezaleznie od czegokolwiek w swiecie. Doganialismy swiat, lapalismy kontakt z czolowka i bec. Wszystko zniknelo bez sladu i, prawde mowiac, bez wiekszego zalu. Pozostalo wspomnienie: "Radio Jowita - twoj cichy przyjaciel." Zniknal nasz niedawny eksportowy przeboj, duma przemyslu optycznego, powiekszalnik Krokus. Do muzeum (trzeba miec nadzieje) trafil aparat fotograficzny Start. Zniknely - podobnie jak wczesniejszy sukces do zdobycia miana Szwajcarii wschodu - najszybsze zegarki swiata Blonie. Wiatr historii, a moze dokladniej ekonomii, zmiotl z naszego rynku niegdysiejsza wymarzona ozdobe kazdego stolu - szynke w puszcce. Swinie polskie tak drogo sie zaczely cenic, ze do czasu, az sie one i ich wlasciciele opamietaja, Animex przestawil sie na produkcje polskiej szynki z amerykanskich swin. Polska szynka Krakus powstaje za oceanem i dzieki temu tansza jest. Pojawily sie nekrologi baterii. W Poznaniu cudzoziemski wlasciciel policzyl i doradzil zarzadzajacym, by nie pchali sie na afisz z produktem, ktory pamietamy sprzed lat, choc nie jest to pamiec wdzieczna. To dzieki bateriom, ktore potrafily rozlac sie w najbardziej zaskakujacym momencie, pare razy musialem wyrzucic do smieci calkiem przyzwoicie zapowiadajacy sie magnetofon. Kilka razy opuscila je moc w najmniej odpowiednim momencie. Sentymentalni, jesli sie pospiesza, moga jeszcze zachomikowac w celach aktykwarycznych pare egzemplarzy. Powazne luki nastapily na rynku zasobow ludzkich. Z dnia na dzien okazala sie zbedna kilkusettysieczna rzesza najwazniejszych ludzi w PRL. Czy ktos zauwazyl, ze nie ma juz zaopatrzeniowcow? Byli to ludzie, bez ktorych fabryki by nie fabrykowaly, miasta ulegly ruinie, biura przestaly urzedowac. Tylko oni wiedzieli, ze nakretki czternastki sa w magazynie GS pod Rzeszowem, uszczelki kolo Stargardu Szczecinskiego, rury bez szwa w Zawierciu, paski klinowe w Wolominie. A moze odwrotnie. W kazdym razie bez zaopatrzeniowcow nic dzialac nie moglo. Byl to zawod o romantyzmie poszukiwaczy zlota. Nieogarniona wiedza, wspaniale znajomosci, dzialanie poza granicami prawa i ciagle w drodze. Krecono o nich filmy i ukladano piesni, a tu trzask-prask i zaopatrzeniowcow nie ma. Kto odtworzy niezapomniany wydawaloby sie smak Polo Cocty czy oranzady z geesowskiej rozlewni wod. Gdzie jest kawa Dobrzynka, najbardziej ekologiczna wsrod kaw. Nie do kupienia jest dzis przeboj sezonu 1983 - blekitek z cysta w srodku, ale co tam blekitek - gdy pomiatany niegdys dorsz stal sie drogim delikatesem. Trudno policzyc nieobecnych, ktorych kapitalizm wyparl. Z rynku, jak to mowia nowoczesni dzialacze gospodarczy, lub z zycia powszedniego, jak chca gospodynie domowe. ________________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen":spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz spojrz@info.unicaen.fr Serwery WWW: http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz, http://www.info.unicaen.fr/~spojrz Adresy redaktorow: krzystek@magnet.fsu.edu (Jurek Krzystek) karczma@info.unicaen.fr (Jurek Karczmarczuk) Stale wspolpracuja: bielewcz@io.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz) zbigniew@engin.umich.edu (Zbigniew J. Pasek) Copyright (C) by Jurek Krzystek (1996). Copyright dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji. Numery archiwalne dostepne przez WWW i anonymous FTP z adresu: k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153. Tamze wersja PostScriptowa "Spojrzen". _____________________________koniec numeru 127_________________________